Reklama
Reklama

Nowe fakty ws. śmierci Marilyn Monroe! Detektyw twierdzi, że znalazł zabójcę...

Od śmierci Marilyn Monroe minęło już 59 lat. Amerykańską aktorkę i piosenkarkę znali ludzie na całym świecie! Do dziś gwiazda pozostaje ikoną kultury popkultury! Jej życie było równie fascynujące, co śmierć i teorie spiskowe, które powstały po odejściu gwiazdy. Teraz na światło dzienne wychodzą nowe fakty w sprawie śmierci gwiazdy.

Marilyn Monroe, seksbomba lat 50. i 60. XX w. była jedną z najpopularniejszych kobiet w historii! "American Film Institute" umieścił ją nawet na szóstym miejscu na liście największych aktorek wszech czasów. Nie ma chyba osoby, która nie wiedziałaby, kim jest Monroe.

Jej karierę przerwała nieoczekiwana śmierć w 1962 roku, która do dzisiaj budzi niemałe kontrowersje. Wydarzyło się to 4 sierpnia, a Marilyn na ten dzień umówiona była z fotografem i odbyła popołudniową sesję terapeutyczną.

Nic nie zapowiadało tej tragedii, która miała nadejść. Aktorka około godziny 19 rozmawiała przez telefon ze swoim byłym mężem, który nie zauważył niczego niepokojącego podczas rozmowy. Godzinę później wykonała telefon do Petera Lawforda, któremu wydawało się, że Monroe jest pod wpływem jakichś środków.

Zaalarmował w tym celu gosposię gwiazdy, która po sprawdzeniu, co słychać u Marilyn stwierdziła, że wszystko jest w porządku. Zaniepokoiło ją dopiero świecące w jej sypialni światło o 3 nad ranem. Na miejsce został wezwany jej psychoanalityk, z którym widziała się tego samego dnia. Wybił szybę w jej sypialni i okazało się, że aktorka nie żyje.

Nie wszyscy wierzą jednak w samobójczą śmierć ikony. Były detektyw twierdzi, że osobą odpowiedzialną za śmierć gwiazdy był Bobby Kennedy, brat prezydenta Stanów Zjednoczonych. Miał zrobić to, by zatuszować romans Monroe.

Reklama

Mike Rothmiller postanowił wrócić do szokującej śmierci amerykańskiej ikony i w lipcu do księgarni trafi jego książka "Bombshell: The night Bobby Kennedy killed Marilyn Monroe", w której to twierdzi, że to brat ówczesnego prezydenta zabił gwiazdę.

Okazuje się, że w całą sprawę mógł być zamieszany szwagier prezydenta - Peter Lawford. To właśnie jego zeznania okazały się kluczowe w powrocie do sprawy sprzed 59 lat. Przedstawił zupełnie inną wersję śmierci amerykańskiej piękności.

W noc tragicznego zdarzenia gwiazda miała spotkać się z prokuratorem generalnym i Kennedym, który zastraszał ją, by dla własnego dobra "zamknęła usta" - pisze "Wprost". Szwagier, który również obecny był na tym niecodziennym spotkaniu, przypomniał sobie, że Bobby Kennedy dosypał coś do drinka aktorki, a ona wypiła go. Panowie na chwilę opuścili pokój, a gdy wrócili.

Jak myślicie, czy w tej opowieści jest ziarnko prawdy i Marilyn tak naprawdę nie targnęła się na swoje życie?

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Marilyn Monroe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy