Reklama
Reklama

Olga Frycz przeżyła straszną historię!

Aktorka nadal leczy złamane serce. By zdystansować się od problemów, poleciała na Azory. Wracała z duszą na ramieniu...

W Warszawie wszystko jej go przypomina. Gdy Olga Frycz (29 l.) odwiedza swoje ulubione knajpki i kawiarnie, boi się, że natknie się na byłego partnera Jacka Borcucha (49 l.), który teraz ma już nową ukochaną.

Olga też próbowała ułożyć sobie życie z fotografem Pawłem. Nie wyszło...

W nowy rok aktorka wchodziła w minorowym nastroju. Kupiła bluzę z napisem "smutek" i zdjęcie w niej wrzuciła do internetu. W lepszy humor miała ją wprowadzić wycieczka na Azory - odległe wyspy leżące na Atlantyku.

Poleciała tam z ko leżanką. Na profilu gwiazdy na Instagramie pojawiły się zdjęcia bajkowych krajobrazów. A ona sama zaczęła nieśmiało się uśmiechać. - W drodze powrotnej Olga i jej znajoma zatrzymały się na weekend w Lizbonie - zdradza "Na żywo" jej znajoma.

Reklama

- Spacerowały uroczymi uliczkami miasta, smakowały tamtejszej kuchni, rozkoszowały się muzyką fado. Olga nabrała pozytywnej energii i w jej przypływie podjęła ważne postanowienie: "nigdy więcej żadnych facetów z branży" - twierdzi nasze źródło.

Relaksująca podróż niestety dobiegła końca. A powrót do Polski okazał się niezwykle stresujący.

- Samolot, którym dziewczyny miały wracać, nie wystartował planowo o godz. 15.50, ale dopiero po 20.00 - relacjonuje nasz informator, który leciał tą samą maszyną.

- Przez te wszystkie godziny czekaliśmy w hali odlotów, powiedziano nam tylko, że samolot ma problemy techniczne. Gdy maszyna zbliżała się do Polski, pogoda się załamała.

- Wpadliśmy w potężne turbulencje. Kazano nam zapiąć pasy i zgasić światła. Ludzie wpadli w panikę, bo trzęsło nami straszliwie. Niektórzy prawie żegnali się z życiem. Widziałem, że Olga, siedząca w sąsiednim rzędzie, była blada ze strachu. To był pewnie najgorszy lot w jej życiu - relacjonuje jeden z podróżnych.

Samolot z aktorką na pokładzie miał wylądować w Modlinie, ale z powodu gęstej mgły było to niemożliwe. Maszynę skierowano na Okęcie. - Gdy wreszcie podwozie dotknęło ziemi ziemi, wszyscy odetchnęli z ulgą. Ludzie się obejmowali. Oczywiście nie obyło się bez braw dla pilota - opowiada nasze źródło.

Olga dotarła do swego mieszkania w środku nocy. - Była zmęczona, ale szczęśliwa, że wyszła z opresji cało. Stwierdziła, że nawet nie było jej przykro, że nikt na nią nie czekał. Pełen emocji lot sprawił, że doceniła wartość swego życia - twierdzi jej znajoma.

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Olga Frycz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama