Reklama
Reklama

Piotr Szczepanik nigdy nie pogodził się ze śmiercią żony! Tak utrata ukochanej wpłynęła na jego życie

Zmarły w sierpniu zeszłego roku Piotr Szczepanik był – jak sam o sobie mówił – samotnikiem z wyboru. „Zawsze mi było dobrze w samotności” – stwierdził w ostatnim wywiadzie. Tak naprawdę piosenkarz nigdy nie uporał się ze śmiercią pierwszej żony, która była całym jego światem...

Piotr Szczepanik miał zaledwie 22 lata, gdy poślubił młodszą od niego o rok Krystynę Wąsowską. Byli piękną parą, ale nad ich związkiem od początku wisiało fatum. Wkrótce po urodzeniu córki Jagody żona piosenkarza zachorowała. Diagnoza, którą usłyszała od lekarzy, brzmiała jak wyrok. 

Wtedy - na początku lat 70. ubiegłego roku - białaczka niemal zawsze kończyła się śmiercią... 

 "Kiedy Krysia zachorowała, chcieliśmy być bliżej lekarzy. Wyjechaliśmy z Lublina do Konstancina, gdzie wynająłem wygodną willę. Walczyliśmy do końca, ale nie udało się" - opowiadał Piotr Szczepanik w rozmowie z portalem "bycwiecej.pl", wspominając ukochaną żonę.

Reklama

Po śmierci Krystyny piosenkarz załamał się. Jak twierdził, że nie był w stanie pozbierać się po swej stracie. 

 "W jednej chwili moje życie straciło sens" - wyznał w ostatnim wywiadzie. 

By leczyć złamane serce, zaszył się na wsi. Uznał, że zmiana otoczenia pomoże mu zapomnieć o ciężkich przeżyciach. Zamieszkał w Wiśniowej Górze koło Starej Miłosnej pod Warszawą. 

"Żyłem w lesie ze zwierzętami, nic się wtedy dla mnie nie liczyło" - opowiadał. 

Kiedy po niemal roku życia na odludziu Piotr Szczepanik wreszcie zdecydował się wrócić na scenę, nie mógł się przemóc, by podczas koncertów śpiewać swój największy przebój. Piosenkę "Kochać" wykonywał przecież zawsze dla Krysi. Publiczność domagała się jednak tego właśnie utworu, więc w końcu znów włączył go do swego repertuaru. Podczas jednego z tournée po Stanach Zjednoczonych Piotr Szczepanik poznał dziewczynę, która bardzo przypominała mu Krystynę. Ożenił się z nią, a wkrótce po ślubie ponownie został ojcem. 

O drugiej żonie i synu nigdy jednak nie mówił w wywiadach. Nigdy też nie zdecydował się sprowadzić ich do Polski.

"W drugim małżeństwie byłem... samotny. Ale samotność może być radosna" - stwierdził kilka lat przed śmiercią i dodał, że samotność to cena, jaką płacił za popularność i za to, że był inny niż wszyscy. 

"Chowałem się przed sławą, bo nie umiałem sobie z nią radzić. Od dziecka byłem introwertykiem, odmieńcem. Nigdy nie potrafiłem udawać wesołka. Smutek jest po prostu wpisany w mój charakter" - wyznał w wywiadzie.

Ostatnie lata swojego życia Piotr Szczepanik spędził w Sępochowie nad Świdrem. Tu - z dala od miejskiego zgiełku - czuł się najlepiej. Żartował, że w swym drewnianym domu ma wszystko, czego potrzebuje do szczęścia, czyli... piękne wspomnienia.

"Żyję w chałupie stojącej w krzakach na skraju lasu. Nikt mnie tu nie wypędzał. Tak sobie życie wymyśliłem, a życie w zgodzie ze sobą to najlepsze, co człowiek może sobie zafundować" - powiedział "Gazecie Wyborczej" wkrótce po przeprowadzce do Sępochowa. 

Piotr Szczepanik nigdy nie zapomniał Krystyny, którą nazywał swą największą miłością. To ona była przecież tą, dla której śpiewał "Żółte kalendarze" (posłuchaj!), "Goniąc kormorany" (posłuchaj!), "Puste koperty" (sprawdź!) i "Kochać" (posłuchaj!). 

"Urodziłem się 14 lutego. Dzień Zakochanych to dobry dzień na urodziny. Los tak wybrał. Miłość zawsze mnie uskrzydlała, ale też potrafiła zaboleć. Czasem bardzo bolała..." - twierdził. 

Piotr Szczepanik zmarł 20 sierpnia 2020 roku w wieku 78 lat. O tym, że odszedł we śnie po długiej walce z chorobą, poinformowała fanów i media jego córka Jagoda. Piosenkarz został pochowany obok pierwszej żony - ukochanej Krysi, która na warszawskich Starych Powązkach spoczęła pół wieku wcześniej, mając zaledwie 28 lat.  

***
Zobacz więcej materiałów wideo:

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Piotr Szczepanik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy