Reklama
Reklama

Robert Kubica pogodzi rodziców?

Robert Kubica cudem uszedł z życiem. Swój najbliższy występ planuje w... Watykanie. Czy uda mu się pogodzić rodziców?

Na twarzy leżącego w szpitalu obolałego i nafaszerowanego środkami uspakajającymi kierowcy na chwilę pojawił się uśmiech. Tak zareagował, gdy przy swoim łóżku zobaczył mamę i tatę, których od kilku lat nie widział razem...

- Szkoda, że już wyjechali. Przykro mi szczególnie z powodu mamy. Sprawiłem, że cierpi i że się o mnie boi - mówił w pierwszym wywiadzie po swoim wypadku.

Kilka lat temu boleśnie przeżył rozstanie rodziców. Pani Anna mieszka dziś w Krakowie, pan Artur w Katowicach. Tam działa jego firma zajmująca się organizacją wyjazdów na wyścigi Formuły 1 (jest obecnie jednym z najlepszych kierowców startujących w tych wyścigach) oraz handlem gadżetami.

Reklama

Kubica często podkreślał, że nie byłby tym, kim jest, gdyby nie pomoc rodziców. To oni bardzo wspierali jego karierę i nigdy nie żałowali pieniędzy na jej rozwój.

- On ma teraz nadzieję, że mama i tata pojednają się przy jego łóżku - zdradza "Rewii" osoba z najbliższego otoczenia sportowca. Robert bardzo związany jest również z ukochaną babcią. Już jej obiecał, że przyjedzie do niej do Krakowa na pierogi.

Przy szpitalnym łóżku

Roberta czuwa 24 godziny na dobę jego narzeczona Edyta Witas (28 l.). Ich związek już wiele razy wystawiany był na poważne próby. Kiedy w 2004 roku wraz z Łukaszem Witasem Robert miał groźny wypadek, wskutek którego doznał skomplikowanego złamania ręki, to właśnie ona była przy nim w szpitalu.

Podtrzymywała go na duchu, kiedy polscy lekarze stwierdzili, że już nigdy nie będzie mógł prowadzić samochodu. Na szczęście ich prognoza się nie sprawdziła. We Włoszech uratowano mu rękę i... karierę.

Edyta była też przy nim trzy lata później, kiedy cudem uszedł z życiem po makabrycznym wypadku na torze w Montrealu. Oboje są osobami bardzo wierzącymi. Pochodzą z Krakowa i utożsamiają się z pokoleniem Jana Pawła II. To dlatego na kasku kierowcy już wiele lat temu pojawił się napis JP II. Robert szczerze wierzy, że to właśnie papież uratował mu życie w Montrealu, dlatego zawsze ma przy sobie zdjęcie Ojca Świętego.

Po ostatnim wypadku Edyta postawiła obrazek z wizerunkiem papieża także w szpitalu. O wielkiej religijności polskiego kierowcy pamiętał także metropolita krakowski kardynał Stanisław Dziwisz. Przekazał ciężko rannemu Robertowi relikwie: kroplę krwi Jana Pawła II i skrawek jego szaty.

Metropolita krakowski zaprosił też kierowcę wraz z rodziną na beatyfikację Jana Pawła II do Rzymu. Obiecał mu dobre miejsce w pierwszym rzędzie. Robertowi bardzo zależy na tym, aby pojechać do Watykanu razem z rodzicami. Jest to dla niego ważniejsze nawet, niż przyszłe zwycięstwa w Formule 1.

JA

(nr 8)

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Robert Kubica
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy