Reklama
Reklama

Robert Motyka: Śmiech to najlepsza terapia

Współzałożyciel "Paranienormalnych", Robert Motyka (46 l.) ma własny sposób na trudne czasy. Tygodnikowi "Życie na gorąco" zdradza, jaki.

Wierzy pan w terapeutyczną moc śmiechu? Szczególnie w obecnych, naprawdę niełatwych czasach?

- Oczywiście. Śmiech ma przecież ogromną moc! Uruchamia w nas wszystko to, co najpiękniejsze i pozwala choć na chwilę zapomnieć o troskach, kłopotach i zmartwieniach. Zresztą jak sama historia pokazuje, nawet w najtrudniejszych okresach w dziejach ludzie potrzebowali się śmiać.

Wielu artystów kabaretowych odreagowało najróżniejszymi skeczami niedawną, przymusową izolację. Czy żarty dotyczące epidemii to był dobry sposób, by się uspokoić, odetchnąć?

Reklama

- Tak, bo wróg obśmiany staje się oswojony, a przez to mniej groźny. Mnie osobiście poczucie humoru w każdej trudnej sytuacji zawsze pomagało spojrzeć na problem z dystansem, a jednocześnie pozwalało pozbyć się negatywnych emocji z tym związanych. Dlatego cieszę się, że podobnie jest z naszą publicznością. Wszystkie humorystyczne materiały, które pojawiły się w sieci od marca, cieszyły się entuzjastycznym przyjęciem. Okazało się po raz kolejny, że żart ma cudowną siłę.

Utrzymywał pan kontakt z kolegami z branży?

- Nie mogło być inaczej. Staraliśmy się nie panikować i nie wpadać w przygnębienie, choć nikt nie wiedział, ile potrwa ta nieoczekiwana sytuacja i jak długo będziemy siedzieć w domu. Po miesiącu wiedzieliśmy już, że czeka nas dłuższa przerwa w koncertowaniu i na spotkania z publicznością trzeba będzie trochę poczekać. Przyzwyczajeni do życia w trasie, musieliśmy szybko przestawić się na działalność on-line. Ale o dziwo, bardzo przypadła nam ona do gustu, więc spotykaliśmy się dwa razy dziennie, żeby po prostu pogadać, ale też trochę popracować.

Jakie efekty to przyniosło?

- W przypadku komików obecna rzeczywistość to prawdziwa woda na młyn. Tematów do żartów przecież nie brakowało, że wymienię jedynie maseczki bez atestów, interwencje stróżów prawa, czy wizyty u stomatologa w niezbyt modnych kombinezonach ochronnych. Powstało więc kilka krótkich filmów, nakręciliśmy teledysk i nagraliśmy piosenkę. Napisaliśmy też scenariusz do serialu internetowego i nagraliśmy "Paranienormalni Online Show" z premierowymi skeczami. Podobnie działo się w całym środowisku kabaretowym. Z tęsknoty za koncertami powstało wiele fantastycznych projektów.

Jak pana najbliżsi radzili sobie w tych niełatwych przecież dla nich i dla pana czasach?

- Zadbałem o to, aby w naszym domu często pojawiał się uśmiech. Nawet przez chwilę nie pozwoliliśmy sobie na zamartwianie się tym, co może się stać, że ktoś może zachorować. Bardzo się pilnowaliśmy, dbaliśmy rygorystycznie o własne bezpieczeństwo. Przykładnie myliśmy ręce według instrukcji i nawet zakupy spożywcze podlegały przymusowej trzygodzinnej kwarantannie. A ja z przyjemnością wróciłem do miksowania muzyki i zacząłem uczyć się języka hiszpańskiego. Przy okazji chcę bardzo podziękować żonie, dzięki której łatwiej mi było znieść tę przymusową kwarantannę.

Dlaczego?

- Od zawsze jest moim największym przyjacielem. Człowiekiem, któremu ufam bezgranicznie, który poświęcił swoją karierę zawodową, żebym ja mógł realizować własną. Wspiera mnie w trudnych momentach, podpowiada, a jak czasami upadnę, to pomaga mi wstać. Znamy się od dziecka, kochamy od szkoły średniej i jesteśmy swoim absolutnym dopełnieniem. Jestem ogromnym szczęściarzem, bo podobno miłość życia bardzo trudno jest znaleźć. Mnie się udało, choć nie mam gotowej recepty na udany związek. Po prostu ją bardzo kocham.

Czy nie obawia się pan o przyszłość najbliższych? Epidemia może wrócić. Widzi pan jakieś światełko w tunelu?

- Jestem z natury optymistą. Staram się patrzeć na jasną stronę życia. Zupełnie jak w kultowej piosence Monty Pythona "Always Look on the Bright Side of Life". Pandemia nauczyła mnie pokory, spojrzałem na wszystko z większym dystansem, zbliżyłem się do najbliższych i przemyślałem wiele spraw, które od zawsze odkładałem na później. Przypomniałem też sobie, co to znaczy chodzić boso po własnym ogrodzie, pomalować płot i skosić trawę.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Robert Motyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama