Reklama
Reklama

Rodzina nie akceptowała Richardson

W wydanej właśnie książce celebrytka zdradza, że jej małżeństwo ze szkockim pilotem nie było usłane różami. Rodzina Jamie’ego nie lubiła Moniki i traktowała ją z rezerwą.

Dwukrotnie wychodziła za obcokrajowców i niestety dwa razy jej związki zakończyły się rozwodem. Lata spędzone z poprzednimi partnerami: Amerykaninem i Szkotem skłoniły Monikę Richardson (40) do napisania książki "Pożegnanie z Anglią", w której szczerze przyznaje: "Życie u boku obcokrajowca jest życiem na banicji. Albo jedno ma dyskomfort, albo drugie, zależy, gdzie decydujecie się mieszkać".

Ona, wychodząc za drugiego męża - pilota RAF-u Jamie’ego Malcolma - zdecydowała się na przeprowadzkę do Anglii. Niestety, po okresie początkowej fascynacji rozczarował ją kraj grzecznych, ale niezwykle chłodnych w obyciu ludzi.

Reklama

"Mówili, że jestem very forward, czyli folguję sobie, jestem zbyt pewna siebie - to chyba największa obelga, jaką można usłyszeć od Anglika" - pisze Monika. Okazuje się, że przedsiębiorcza i bezpośrednia Polka nie została także zaakceptowana przez rodzinę męża.

"Patrzyli na mnie jak na egzotyczne zwierzę, kobiety mnie nie lubiły, co dość często dawały mi odczuć. Faceci mnie adorowali, ale też bez przesady, raczej z ciekawości, bo byłam inna, bardziej emocjonalna. Zostałam zaszufladkowana jako flirciara, osoba niepewna, ciekawa, ale niebezpieczna" - przyznaje z goryczą.

I opisuje skomplikowane relacje rodzinne męża, który podobnie jak ona pochodził z rozbitej rodziny. Po rozwodzie rodziców Jamie z rodzeństwem pozostał przy ojcu, tracąc kontakt z matką.

To właśnie z teściem Monika nawiązała najbliższą duchową więź. Gdy umierał, rodzina uznała, że nie powinno jej być przy nim.

"Mimo tych wszystkich lat spędzonych ze sobą, nigdy nie byłam częścią tej rodziny" - podsumowuje dziennikarka.  Nie zaproszono jej także na pogrzeb. Dalej, rozczarowana angielskim chłodem uczuć, maluje barwne portrety dziwaków składających się na wrogi jej klan.

"Siostra teściowej, Caroline, ma burzę rudych włosów, których nigdy nie myje. Chodzi w glanach, a do tych buciorów zakłada kabaretki". O innym członku rodziny Richardson pisze: "Robin jest kimś w rodzaju kloszarda z wyboru. Gdy poszliśmy go poznać, akurat spał na trawie...".

Monika nie oszczędza także byłego męża, nie tylko dlatego, że czułość okazywał jej wyłącznie za zamkniętymi drzwiami. "Jesteśmy z innej gliny" - podkreśla, wytykając mu szowinizm w stosunku do koleżanek z pracy.

"Z mojego cudownego męża wyłaził okropny mizogin, uważał, że kobieta pilot jest największym nieszczęściem, jakie może się przytrafić. Pojawiały się komentarze: 'Ona jest chyba lesbą'".

celebrytka dodaje, że eksmąż nie chciał się uczyć jej języka, nie lubił przyjeżdżać do Polski, irytowały go nasze zwyczaje.

 Żal wam Moniki?


M. Galicka

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Monika Richardson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy