Reklama
Reklama

"Sanatorium miłości": Czy Adam znalazł partnerkę?

Adam Siewierski (64 l.) znowu jest zakochany. O Basi Goraj z Sosnawca, którą poznał w "Sanatorium miłości", nie chce pamiętać. - Do dziś nie znam powodów tego odrzucenia - mówi z goryczą.

Gdy trzy lata temu owdowiał, próbował się bronić przed samotnością. Nie chciał zamykać się w czterech ścianach.

Jako radny był podporą dla lokalnej społeczności. Chciał być nadal aktywny, dlatego zdecydował się zgłosić do "Sanatorium miłości".

- Dzięki udziałowi w tym programie odmłodniałem o 20 lat. Bardzo potrzebowałem takiej kuracji - opowiada "Rewii".

Pod koniec maja, w rocznicę śmierci swojej ukochanej żony Wandy (†61 l.), planuje odwiedzić jej grób. Przeżyli cudowne 43 lata. Nawet ostatnie cztery, gdy mierzyli się z jej chorobą nowotworową, wspomina z nostalgią.

Reklama

W opustoszałym domu stoją fotografie pani Wandy. Żałuje też, że wszystkie trzy córki, po tym, jak pozakładały rodziny, wyjechały.

Razem z nimi na pewno byłoby mu raźniej, zwłaszcza teraz. - Nie dane mi było mieć wymarzonego syna. Za to mam czterech wspaniałych wnuków. Najstarszy ma już 21 lat, a najmłodsi bliźniacy po 2 latka - mówi Adam.

Widzowie docenili skromność tego emerytowanego pracownika wodociągów z Wolbromia. Zapamiętali jego szczery uśmiech i wyjątkowy życiowy optymizm.

Niewiele mówił o sobie. Unikał kontaktów z mediami. Gdy inni panowie barwnie opowiadali o swoich życiowych dokonaniach, on słuchał i milczał. A przecież mógłby powiedzieć o dramatycznych przeżyciach, gdy przez 6 lat był zawodowym strażakiem i ratował ludzkie życia. Albo o ciężkiej wyczerpującej pracy w rodzinnym gospodarstwie.

- Nie mam się czym chwalić. Niczym nie różnię się od rówieśników - mówi z wrodzoną skromnością.

W "Sanatorium..." czuł się onieśmielony. Dyskretnie obserwował uczestniczki. Zwrócił uwagę na Barbarę Goraj (62 l.) z Sosnowca. Byli prawie sąsiadami, mieli do siebie tylko 40 kilometrów.

Rozmawiali o psach - ona opiekowała się dwoma ze schroniska, on jednym. Po kilku spacerach nagle odsunęli się od siebie.

- To była decyzja Barbary - wyjaśnia Adam. - Ja nie umiem walczyć o kobiety i się narzucać. Do dziś nie znam powodów tego odrzucenia.

Wrócił do Wolbromia i był zaskoczony popularnością, którą zyskał. Szoku doznał, gdy na założonym przez siebie koncie na jednym z portali społecznościowych w internecie nagle zaczął być adorowany przez dziesiątki kobiet.

Z kilkoma z nich nawiązał kontakt. Ale najważniejsza była Danuta (57 l.) z Koszalina.

- Wydawało się, że to jest kobieta, której szukam. Mieliśmy się odwiedzić i poznać swoje rodziny - mówi Adam.

Rodzące się powoli uczucie przerwała pandemia koronawirusa. W tym czasie najważniejsze dla niego stało się chronienie mamy, która niebawem skończy 94 lata.

Z tego powodu nie wychodzi z domu. By nie ryzykować zdrowia mamy, korzysta z życzliwej pomocy sąsiadów, którzy dostarczają mu produkty żywnościowe i higieniczne.

Oboje musieli pogodzić się z tą przymusową izolacją, chociaż jego mama tęskni za spacerami, choćby do pobliskiego kościółka.

- Rozmawiam z psem, gram na akordeonie i słucham muzyki - śmieje się niedawny uczestnik "Sanatorium miłości". - Dla mnie muzyka jest sercem życia.

Adam wierzy, że jeszcze dane mu będzie wziąć w ramiona bliską sercu kobietę. I że będzie to Danuta. Na razie pozostają mu tylko listy do niej.

Po pandemii planuje do niej pojechać.

Rewia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy