Reklama
Reklama

Szokujące kulisy programu "Superniania"

Dziennikarka Dorota Łosiewicz w jednym ze swoich felietonów ujawnia, że podczas nagrań jednego z odcinków programu "Superniania" występującemu dziecku podano środki uspokajające!

Dorota Zawadzka (50 l.) zyskała popularność dzięki formatowi TVN, w którym pomagała Polakom okiełznać ich "dzikusy". Gdy przyjeżdżała, zastawała maluchy z poważnymi problemami. Wyjeżdżając, było dużo lepiej. Ale jak się okazuje, wpisany w scenariusz programu sukces nie zawsze miał związek z rzeczywistością.

Publicystka Dorota Łosiewicz jeden ze swoich felietonów na portalu wPolityce.pl poświęciła krytyce pomysłu Ministerstwa Edukacji Narodowej, by dzieci posyłane były do szkoły w wieku sześciu lat, czyli rok wcześniej niż do tej pory.

Reklama

Dziennikarce nie podoba się, że w roli autorytetu w tej kwestii wypowiada się Dorota Zawadzka, "wybitny spec" od dzieci. Przy okazji "wyjawia" szokującą tajemnicę zza kulis show. Czy prawdziwą, tego nie wiadomo...

"Tak się złożyło, że moja koleżanka brała udział w tym programie. Jej dziecko miało problem z nadruchliwością. Zawadzka rozwiązała problem mojej znajomej. Podczas kręcenia finału dziecko dostało, jak relacjonowała moja koleżanka, leki uspokajające, żeby wyglądało na spokojniejsze" - czytamy.

Dalej autorka zarzuca Zawadzkiej, że ta zarabia nie tylko na promocji reformy, ale także promocji książek dla pierwszych klas, testach dla dzieci, na podstawie których rodzice mogą stwierdzić, czy ich dziecko nadaje się do szkoły. Jest też o słynnej już margarynie...

"Superniania wsławiła się także wmawianiem dzieciom i rodzicom, że szkodliwa, bogata w cholesterol margaryna jest lepsza od masła oraz stwierdzeniem, że to rodzice są nieprzygotowani do zmian i to oni są najsłabszym ogniwem reformy. Bo przecież kto jak kto, ale Superniania wie lepiej niż rodzice, co jest lepsze dla dzieci. Wszystkich dzieci. Nieprzygotowaną reformę próbuje nam wcisnąć niczym tę 'zbawienną' margarynę" - zżyma się Łosiewicz.

Zawadzka jest zszokowana felietonem i na swoim blogu wzywa dziennikarkę do złożenia zawiadomienie do prokuratury o działaniu na szkodę dziecka. Psycholożkę zdumiewa fakt, iż Łosiewicz dysponując powyższą wiedzą, nie zgłosiła sprawy organom ścigania.

"Brak takowego zgłoszenia może być także uznany za działanie na szkodę dziecka i być może powinien zająć się tym sąd rodzinny" - pisze Superniania na portalu natemat, prosząc o ujawnienie koleżanki, na którą powoływała się w swoim felietonie Łosiewicz.


pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Dorota Zawadzka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy