Reklama
Reklama

Szpakowi otruto psa!

Ojciec Michała Szpaka martwi się, że syn w rodzinnym mieście jest wprost znienawidzony...

Gdy 10 lat temu żona Andrzeja Szpaka z Jasła wyjechała pracować do Włoch, cały dom został na jego głowie. Czwórka dzieci potrzebowała jego uwagi i miłości. Musiał zostać ojcem i matką dla 2-letniej Ewy, 10-letniego Michała i dwojga nastolatków: Damiana i Marleny.

Każde dziecko było inne. Damiana interesowała głównie siłownia, Marlenę śpiew, Ewa była jeszcze maluchem. A Michał... zakładał szpilki i malował się kosmetykami siostry...

Michał pytał, kiedy wróci mama...

- Andrzej był wspaniałym ojcem, nie załamał się, gdy okazało się, że żona nie zamierza wracać do kraju - mówi "Na żywo" jego znajoma. - Nie każdy mężczyzna, by to godnie zniósł. A on dzieciom poświęcał każdą wolną chwilę. Serce mu pękało, gdy widział Michała płaczącego za mamą. Był dla dzieci niesłychanie tolerancyjny.

Reklama

- Dzieci powinny spełniać swoje marzenia, a nie marzenia rodziców - to była jego dewiza. Dlatego on sam, wyglądający jak większość mężczyzn z Jasła, pozwalał synowi malować się, nosić biżuterię.

Ale w Jaśle odmienność Michała zawsze budziła agresję. Otruto mu psa, pobito, choć oficjalnie się do tego nie przyznaje. W miejscowym liceum wytrzymał rok, potem przeniósł się do małej szkoły w Kołaczycach. Ale i tam jego zachowanie i ubiór szokowały.

W konkursie chciał zaśpiewać utwór "Jestem kobietą". Pod naciskiem dyrektora zmienił repertuar. Zaśpiewał "To nie ja byłam Ewą"...

Mimo sukcesu w "X-Factor" w Jaśle Michał nadal nie zyskał szacunku. Przed jego koncertem, w internecie oficjalnie nawoływano do linczu. Nie doszło do niego dzięki staraniom ojca i brata, którzy dogadali się z dresiarzami. I zawsze będą go chronić.

Monika Galicka

Na Żywo
Dowiedz się więcej na temat: Michał Szpak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy