Reklama
Reklama

Szwagierka Jacka Borkowskiego przerywa milczenie

Jacek Borkowski (57 l.) wszedł na wojenną ścieżkę z rodziną zmarłej żony. Aktor ma na głowie kuratora i sąd rodzinny. Czy teściowa i szwagierka faktycznie chcą odebrać mu dzieci?

W Sądzie Rejonowym w Wołominie toczy się postępowanie w sprawie ustalenia kontaktów dwojga dzieci Jacka Borkowskiego z ich babcią i matką chrzestną. Wszczęto je na wniosek obu kobiet. Zgodnie z procedurami do domu gwiazdora serialu "Klan" został wysłany kurator, by ocenić, jak owdowiały ojciec wywiązuje się z obowiązków rodzicielskich.

Aktor twierdzi, że syn i córka nie są związani z babcią i ciocią. Nie ukrywa również, że jego obecne relacje ze szwagierką i jej matką są bardzo dalekie od ideału.

Panie Jacku, pan naprawdę zabronił dzieciom kontaktów z babcią i ciotką?

Reklama

Jacek Borkowski: - Zacznijmy od tego, że dzieci nigdy nie miały bliskich kontaktów z ciotką i z babcią. Siostra mej zmarłej żony mieszka za granicą, a moja teściowa aż pięćset kilometrów od Warszawy. Obie przyjechały do mojego domu dopiero po śmierci żony. Były miesiąc i zaczęły się rządzić, mówić mi, jak wychowywać dzieci i co robić. To niewiarygodne, bo moja teściowa sama oddała córki na wychowanie własnej matce, a szwagierka jest bezdzietną starą panną.

A ile jest prawdy w tym, że wtedy pana okradły?

- Grzebały w pamiątkach po mojej zmarłej Magdzie. Wyniosły to, co uznały za wartościowe. Zabrały między innymi pierścionki, łańcuszki, nawet ślubną obrączkę mej żony. Przy moich dzieciach powiedziały, że muszą to zabezpieczyć przede mną. Czy ja nie jestem godny zaufania? Zgłosiłem to na policję i zabroniłem dzieciom kontaktu z tymi kobietami.

Jak pan zabronił?

- Odciąłem dzieciom w komputerze komunikator skype, zmieniłem im numery telefonów komórkowych. Taka była moja wola. A teraz będę musiał w sądzie tłumaczyć się, dlaczego tak zrobiłem. W porządku. Niech sąd to oceni. Możemy nawet poprosić o opinię psychologa.

A jeśli wyrok sądu będzie nie po pańskiej myśli? Co pan wtedy zrobi?

- Uszanuję decyzję sądu i zgodzę się na kontakty dzieci z babką i ciotką. Jednak uważam, że taka rodzina jak moja teściowa i szwagierka Magdzie i Jackowi nie jest potrzebna.

Co na to szwagierka aktora Adriana Gotowiecka?

Czytaj dalej na następnej stronie...

Przez swojego prawnika mieszkająca na stałe w Anglii Adriana Gotowiecka przesłała oświadczenie tygodnikowi "Twoje Imperium". Pisze w nim m.in., że jest jej bardzo przykro, iż aktor publicznie oskarżył ją i jej matkę o coś, co "nie jest prawdą i jedynie wynikało z nieporozumienia czy niedomówień".

Wyjaśnia, że wartościowe przedmioty wzięła z domu aktora na prośbę umierającej siostry, a później wielokrotnie oferowała, że zwróci je Jackowi, nawet w obecności notariusza.

Wreszcie 22 marca 2016 r. przyjechała do domu szwagra, by oddać mu te przedmioty. "Odmówił ich przyjęcia" - pisze Gotowiecka w oświadczeniu.

"Na moją prośbę o widzenie z dziećmi, stwierdził: na to są sądy, złóż pozew! Więc zrobiłam tak, jak sobie życzył. Złożyłyśmy z moją mamą wniosek o uregulowanie kontaktów z dziećmi. Głównie chodzi mi o możliwość porozumiewania się z nimi telefonicznie i przez internet. Jacek jest bardzo dobrym ojcem, jednym z najlepszych i nikt nie chce odbierać mu dzieci".

***

Zobacz więcej materiałów o gwiazdach:

Twoje Imperium
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy