Reklama
Reklama

Trener, który pobił swoją dziewczynę, nie odpuszcza! „Piła alkohol, brała leki”!

Katarzyna Dziedzic oskarżyła swojego byłego chłopaka, trenera personalnego, Miłosza P. o brutalne pobicie. Sprawa została nagłośniona w całej Polsce i wciąż pojawiają się nowe fakty dotyczące tego wydarzenia. Nie brakuje także wypowiedzi samego oskarżonego, który stara się bronić przed zarzutami.

Minął już ponad tydzień, odkąd w sieci pojawiły się zdjęcia zmasakrowanej twarzy Katarzyny Dziedzic, które sama opublikowała. Potem sprawy potoczyły się błyskawicznie. 26-latka pojawiła się we wszystkich możliwych stacjach telewizyjnych, opowiadając o tragedii, jaka rozegrała się w sobotę w domu jej i Miłosza.

Na te zarzuty odpowiedział po pewnym czasie sam oskarżony, publikując krótkie nagrania na swoim profilu w mediach społecznościowych. Oczywiście utrzymywał w nich, że nie on jest sprawcą pobicia. Twierdził, że był to sposób Kasi na to, aby zemścić na nim, za chęć zerwania z nią.

Reklama

Nie podał on jednak wówczas szczegółowego przebiegu zdarzeń w ten feralny dzień. Zrobiła to za to Katarzyna.

"Pokłóciliśmy się o jego picie. Wykrzyczałam mu, że mam dość tego, że cały czas pije, że nie ma na nic czasu, że siedzi tylko w telefonie. Pogodziliśmy się, ale on dalej pił, ja poszłam do kuchni zrobić mu jedzenie i spojrzałam mu za ramię, na telefon. Zobaczyłam te wiadomości do tej klientki, niestosowne bardzo. On to wtedy zobaczył i wpadł we wściekłość. Rzucił się na mnie i ja uciekłam do łazienki. Próbowałam zamknąć drzwi, wtedy on je szarpnął. Wtedy już wiedziałam, że będzie ze mną źle. Najpierw wykręcał mi ręce, a potem wziął mnie za włosy i zaczął walić moją głową o podłogę" - powiedziała Katarzyna w rozmowie z dziennikarką TVN-u.

Słysząc taką wypowiedź swojej byłej ukochanej, sportowiec postanowił przedstawić swoją wersję wydarzeń i opublikował w tym celu dość długi film na YouTube. Swoją wypowiedź rozpoczął od przedstawienia historii ich związku, w której przekonuje, że byli szczęśliwą parą, co można zobaczyć chociażby na zdjęciach ze wspólnych wyjazdów.

Zdaniem Miłosza wszystko zaczęło się psuć, gdy w celu polepszenia sytuacji materialnej, przeprowadzili się z Olsztyna do Gdańska. Kasia jednak miała trudności w znalezieniu nowej pracy. Z pomocą przyszedł były partner, załatwiając posadę w biurze nieruchomości.

On sam zajął się rozwijaniem własnej firmy, co całkowicie go pochłonęło. Kobiecie nowa praca jednak stwarzała problemy i zaczęła popadać w depresję, a on sam nie miał dla niej wystarczająco dużo czasu.

"Nie było to takie proste jak myślała i zaczęła popadać w depresję. Długo spała, mówiła, że wszystko ją boli, że jest źle. Jako samiec alfa wychodzę z założenia, że  trzeba wspierać kobietę, więc zawsze dawałem jej słowa otuchy.  Ja wtedy dużo pracowałem, od rana do wieczora. I zaczęło się psuć. Ciągłe narzekanie Kasi spowodowały, że ja męczyłem się w tym związku".

Wtedy przeszedł już do swojej szczegółowej wersji wydarzeń tego pamiętnego dnia, w którym miał pobić Katarzynę. Według Miłosza jego była dziewczyna była wówczas chora i przyjmowała antybiotyki. Całymi dniami leżała w łóżku i tego dnia ponoć nie spodobało jej się to, że spotkał się ze swoją klientką na treningu.

Po powrocie z pracy trener chciał porozmawiać z Kasią, lecz ta nie wykazywała takiej ochoty, więc zostawił ją w sypialni, a sam pracował w salonie, pisząc wiadomości, SMS-y ze swoimi klientami. Wówczas usłyszał, że jego była ukochana się pakuje. Stwierdziła, że chce jechać do domu, a on nie miał zamiaru jej zatrzymywać.

Po wyjściu Katarzyna zaczęła wydzwaniać do Miłosza i zasypywać go histerycznymi wiadomościami, że gdyby ją kochał, to by ją zatrzymał. Po pewnym czasie zdecydowała się wrócić do domu z butelką alkoholu. Miłosz P. deklaruje, że już wtedy chciał zakończyć z nią związek.

"Po godzinie wyszła z sypialni z pustą butelką. Wyrwała mi telefon i pobiegła do łazienki. Usłyszałem, że w coś uderzyła, upadła. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem, że leży twarzą do ziemi". 

Początkowo nie zauważył, żeby Katarzyna odniosła poważniejsze obrażenia, więc wyszedł z łazienki i wrócił do salonu. Wówczas w drzwiach pojawiła się poszkodowana krzycząc: "Co ty mi zrobiłeś? Jak ja wyglądam? U**bie cię jak wszystkich". 

Wtedy także zadzwoniła do brata i podczas jej rozmowy telefonicznej Miłosz opuścił mieszkanie i udał się do znajomych, u których przenocował. Mężczyzna utrzymuje, że podczas zajścia był trzeźwy i przy okazji wypiera się zarzutów, jakoby miał stosować przemoc fizyczną również wobec swojej byłej żony.

Z odpowiedzią na to nagranie Miłosza długo nie czekała sama poszkodowana. Nagrała ona własną wypowiedź, gdzie odnosi się do większości wątków poruszonych przez jej byłego chłopaka.

"Miłosz P. zarzuca mi, że byłam pod wpływem alkoholu. Tak, wypiłam wtedy alkohol. On pił dużo więcej, ja miałam 1 promil godzinę po wydarzeniu, natomiast on, czym się nie chwali, miał jeden promil, gdy policja go zatrzymała, czyli około 20 godzin po wydarzeniu. Miłosz P. zarzuca mi także, że biorę leki psychotropowe. To jest rzecz, której się nie wstydzę. Poszłam miesiąc temu do psychiatry, ponieważ z dziewczyny, która była pełna życia, zrobiłam się osobą, która z niczego się nie cieszyła, straciła radość życia.

Ja o tym mówię otwarcie, ale dlaczego Miłosz P. nie wspomina o tym, że sam leczy się psychiatrycznie i od dłuższego czasu cierpi na depresję? Dowodem jest pismo, które on sam skierował do Sądu Rejonowego w Olsztynie w sprawie niepłacenia alimentów. We fragmencie tego pisma przyznaje się, że poszedł leczyć się psychiatrycznie i cierpi na depresję genetyczną. Ze względu na to nie jest w stanie pracować i płacić na swoje dzieci. Śmieszy mnie również to, że Miłosz P. nigdy nie pobił żadnej kobiety. Spontanicznie w niedzielę napisała do mnie jego była żona, że przeszła przez to samo co ja, że jej rodzina przez to przeszła i ma nadzieję, że w końcu dosięgnie go sprawiedliwość" - skomentowała słowa Miłosza P. Katarzyna.

Sprawa zdaje się nie mieć końca, a proces sądowy może ciągnąć się tygodniami. Wygląda na to, że obydwie strony nie mają zamiaru odpuścić i chcą bronić swoich racji do końca.

***
Zobacz więcej materiałów wideo: 

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Dziedzic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy