Reklama
Reklama

Weronika Rosati też oskarża wykładowców Filmówki! "Katowanie, obrażanie, nękanie". Padło nazwisko!

Weronika Rosati (37 l.) postanowiła podzielić się swoimi wspomnieniami z czasów studiów w słynnej łódzkiej Filmówce. Aktorka przeżyła wówczas istny koszmar...

Anna Paliga swoim wpisem na temat przemocy w szkole aktorskiej wywołała niezłą aferę. 

Wkrótce zaczęli dołączać do niej kolejni aktorzy, którzy również nie najlepiej wspominają czas studiów. 

Głos w sprawie zabrali m.in. Dawid Ogrodnik, Zofia Wichłacz czy Tamara Arciuch. Ich słowa tylko potwierdzały, że w szkołach teatralnych istnieje ciche przyzwolenie na znęcanie się nad studentami. 

Niespodziewanie milczenie w tej sprawie postanowiła przerwać Weronika Rosati. Okazuje się, że i ona przeżyła prawdziwe piekło na pierwszym roku w łódzkiej Filmówce. 

W 2003 roku Weronika dostała się tam na studia. Wytrzymała jednak tylko półtora roku. Wzięła wówczas urlop dziekański, a ostatecznie wyjechała do Stanów, by tam kontynuować karierę. 

Na wstępie Rosati pogratulowała odwagi swoim kolegom i koleżankom, którzy zaczęli głośno mówić o przemocy.

Reklama

Gwiazda zaznacza, że sama na własnej skórze odczuła, jak trudno mówi się o tym w naszym kraju, gdzie "wpływowi oprawcy nie tylko pozostają bezkarni, ale niestety jeszcze u nas panuje absurdalne i krzywdzące niedowierzanie ofiarom".

Potem opowiedziała, co ją osobiście spotkało w łódzkiej "Filmówce"...

Weronika postanowiła zatem podzielić się swoją historią. Skromnie zaznaczyła, że od początku miała ciężej od reszty. 

"Gdy dostałam się do tej wymarzonej szkoły, miałam więcej ról w moim resume niż część moich wykładowców . I to pewnie u nich wyzwoliło najgorsze instynkty" - pisze aktorka.

Pierwszy rok był dla niej koszmarem. Szczególnie jedna z wykładowczyń mocno dała się jej we znaki...

"Wyżywali się na mnie i na innych psychicznie, a nawet na niektórych fizycznie (pamiętam, jednemu z moich kolegów kazano stać na scenie bez ruchu przez wiele godzin...). W każdą niedzielę na początku roku emitowany był serial Ryszarda Bugajskiego ze mną w jednej z głównych ról u boku Bogusława Lindy i Krzysztofa Kolbergera. W każdy poniedziałek modliłam się, by wydarzył się cud, bym nie musiała iść na zajęcia i wysłuchiwać złośliwej krytyki mojego udziału w tym serialu i upokarzających komentarzy ze strony profesor Ewy Mirowskiej" - wspomina Rosati.

Gwiazda twierdzi wprost, że szkoła ta "naruszała wszystkie możliwe prawa człowieka". Najgorzej wspomina jednak tzw. fuksówkę. 

"Nawet nie umiem opisać w słowach, na czym miał polegać ten miesiąc katowania, obrażania, nękania i pastwienia się nad młodymi, niedoświadczonymi jeszcze ludźmi (...). To było pełne przyzwolenie na przemoc wobec słabszych. Ja wyjątkowo byłam ulubienica fuksujących, bo nazwisko, bo role, bo prasa itd... (...) Pod pretekstem urlopu dziekańskiego, by grać w serialach i filmach. Uciekłam na drugi koniec świata do szkoły Lee Strasberg Institute w Nowym Jorku. Niebo a ziemia!" - podsumowała. 

W Stanach Weronika mogła już bez przeszkód rozwinąć skrzydła. Poznała tam też wiele znanych osób. Niektórych nawet oprowadzała potem po Warszawie...

***

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Weronika Rosati
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy