Reklama
Reklama

Wnuczka Millera przerywa milczenie po śmierci ojca! Szokujące słowa!

Monika Miller postanowiła udzielić wywiadu jednemu z kolorowych magazynów. 23-latka zdobyła się na nie lada szczerość...

Informacja o śmieci syna Leszka Millera obiegła media pod koniec sierpnia. Były premier wraz z żoną i wnuczką przebywali wówczas na wakacjach w Grecji. 

Monika w "Vivie" opowiedziała, jakie emocje towarzyszyły całej trójce...

"Wpadłam w histerię, zaczęłam strasznie płakać, tam, na plaży, przy ludziach. A w hotelu zastałam babcię bliską omdlenia, też rozpaczliwie płaczącą. Tylko dziadek był bardziej opanowany. Wzięłam leki uspokajające i dałam je babci. Tego samego dnia wróciliśmy z Polski. Nawet nie wiem, jak się spakowaliśmy i jak weszliśmy do samolotu. To wszystko moja pamięć wyparła" - wspomina.

Monika w wywiadzie opowiedziała także o alkoholizmie ojca i jego walce z depresją. 

"Nie potrafił cieszyć się życiem. Był w nim jakiś smutek i obojętność, ale nie sądziłam, że ma myśli samobójcze. Próbowaliśmy wysyłać go do psychiatry, ale za każdym razem przerywał terapię, nie dawał rady, był zbyt wrażliwy. (...) Tata próbował wyjść z alkoholizmu, ale alkohol to była jego jedyna obrona przed depresją. Wiedziałam, że on próbuje naprawić swoje życie, że chodzi na różne spotkania, że nie chce pić. Nawet znalazł nowe hobby - pieczenie chleba, i to profesjonalne" - opowiada.

Reklama

Millerówna w rozmowie z dziennikarką sugeruje też, kto mógł się w znaczący sposób przyczynić do złego stanu psychicznego jej ojca.

"Miałam tacie za złe, że związał się z następną kobietą, utrzymywał ją i dziecko. A moi dziadkowie i ja za nią nie przepadaliśmy, nie mieliśmy wspólnego języka. (...) Wyczuwałam w niej wrogość. I nie chodziło o to, że zachowywała się niemiło czy arogancko. Choć myślę, że tata ją kochał na swój sposób i nie potrafił bez niej żyć. Inaczej dawno by się rozstali. Zresztą może nawet nie bez niej, tylko nie potrafił być sam" - przyznaje.

Gdyby komuś było mało szczerości. Na koniec Monika opisała ze szczegółami, jak wyglądało ciało jej ojca, gdy je zobaczyła po powrocie.

"Mogę nawet opowiedzieć, jak go zobaczyłam... mojego tatę leżącego na podłodze. Tak bardzo opuszczonego. Dopiero mama położyła mu pod głowę poduszkę i przykryła go. Ten obraz mam cały czas pod powiekami. I już zostanie tam do końca mojego życia. Z czymś takim nie można się już nigdy uporać" - podkreśla.

Myślicie, że "terapia" w kolorowym magazynie pomoże?

***

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Leszek Miller
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy