Reklama
Reklama

"Zmarło przy mnie 46 osób"

Kiedy cierpiałam na depresję i byłam o krok od popełnienia głupstw, wymyśliłam Judytę, bohaterkę "Nigdy w życiu". Ona mnie uratowała - wyznaje Katarzyna Grochola (54 l.).

- Gdybym napisała o wszystkich złych rzeczach, które mi się przydarzyły, książka liczyłaby 2855 stron drobnym maczkiem - dodaje. Mimo ogromu bolesnych przeżyć, jakich nie szczędził jej los, nie załamała się. Jest silna i wciąż z optymizmem patrzy w przyszłość.

"Wszystko, co cię nie załamie, umocni cię" - to jej życiowe motto, które często przywołuje. - Zawsze chciałam być pisarką - opowiada. Życie ułożyło się jednak inaczej. Miała 19 lat, gdy zaczęła pracę salowej w jednym ze szpitali - tak zbierała punkty na medycynę. - Wiedziałam, że będę sprzątaczką, ale nie wiedziałam, że będę trupy wycinać z ubrań, zamykać oczy, usuwać cewniki. Zmarło przy mnie 46 osób. Wiele z nich do końca trzymałam za rękę - opowiadała w jednym z wywiadów. Wtedy nie miała pojęcia, jak to oswojenie ze śmiercią pomoże jej kiedyś przetrwać zły czas...

Reklama

Trud pracy nie poszedł na marne, bo choć nie wygrała indeksu na medycynę, to spotkała miłość. Wyszła za mąż, gdy miała 24 lata. Jednak ten związek zakończył się porażką. Kasia zakochała się w innym i rzuciła ojca swego dziecka. Jej córka Dorota była maleńka...

Wiedziała, że krzywdzi małą, ale z uczucia, które spadło na nią jak burza, nie zrezygnowała. Ale i ono nie przetrwało. Samotnej matce nie było lekko. Imała się wielu zajęć: była konsultantką w biurze matrymonialnym, pomocnikiem cukiernika, pracowała w składzie celnym. Z trudem wiązała koniec z końcem. Tymczasem życie szykowało jej okrutnie ciężką próbę.

Stres, ból odrzucenia okupiła ciężką chorobą

Miała zaledwie 30 lat, gdy wykryto u niej nowotwór. Diagnoza brzmiała jak wyrok, bo rak był nieoperacyjny. - Zachorowałam ciężko, śmiertelnie i beznadziejnie. Lekarze postawili na mnie krzyżyk. Na szczęście Pan Bóg tego nie zrobił i znalazł się człowiek, który wywalczył dla mnie operację. Zdaniem lekarzy byłam w takim stanie, że ten zabieg miał działać na zasadzie placebo - wspomina.

Kiedyś to ona dodawała otuchy umierającym, teraz wiedziała, jak w cierpieniu wesprzeć siebie. Siłę do walki dała jej przede wszystkim 6-letnia córka, dla której przegrana nie wchodziła w grę. Udało się! Kolejny wstrząs nadszedł po dekadzie...

Miała 40 lat, gdy drugi mąż odszedł do innej. - Byłam tak naiwna, że gdy ukochany wracał do domu nad ranem, twierdząc, że zasnął w samochodzie, to mu wierzyłam - mówi dziś z rozbrajającą szczerością. - Po kolejnym rozwodzie zostałam bezdomna - dodaje. To wtedy zbudowała słynny 46-metrowy dom. I znów wszystko zaczynała od nowa. Była kompletnie zdruzgotana i wtedy wymyśliła Judytę - redaktorkę odpisującą na listy czytelniczek.

Ona też ma córkę, męża, który oznajmia, że odchodzi do młodszej. Judyta to alter ego Katarzyny. Jak sama przyznała, pisanie książki było formą terapii. I nieoczekiwanie przyniosło finansowy sukces! - Moje życie zaczęło się po czterdziestce. Wtedy przydarzyło mi się najwięcej dobrych rzeczy - mówiła z euforią jeszcze dwa lata temu. Bo spełniła marzenie - została sławną pisarką i... wierzyła, że znalazła miłość na dobre i złe...

Krzysztofa, fotografika, poznała mając 47 lat i odrazu straciła głowę. Zamieszkali razem "po dwóch herbatach i 6 godzinach znajomości". Niestety, w 2009 r., przed Bożym Narodzeniem Krzysztof ją zostawił... - Budziłam się w nocy i łzy ciekły mi po policzkach - przyznała. Dziś to tylko złe wspomnienie. Katarzyna znów wszystko buduje od nowa. Ale widać, w jej życiu tak już musi być...

Katarzyna Rylska

(nr 15)

Na Żywo
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Grochola
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy