Andziaks słono przepłaciła za domowy gadżet. Mężowi puściły nerwy
Andziaks (28 l.) dała się poznać jako osoba, która lubi kupować drogo. Co do tego, czy zakupione przez nią rzeczy są warte swojej ceny, zdania są podzielone, ale przeważa odpowiedź przecząca. Ostatnio nawet anielsko cierpliwy mąż postanowił wyrazić swoją opinię. Poszło przenośną drabinkę…
Andziaks, czyli Andżelika Trochonowicz dała się poznać jako osoba, która żyje z pokazywania tego, jak Polacy wyobrażają sobie luksus.
Czyli: spędzanie świąt tak jak Kevin McCallister w Nowym Jorku, podróżowanie Dreamlinerem w klasie business oraz przekłuwanie dziecku uszu w sklepie z biżuterią Claire’s. Andziaks uzasadniała ten pomysł argumentem, że "to takie kultowe miejsce, gdzie większość dzieci z Ameryki przebija sobie uszy".
Jak się okazuje, na pokazywaniu ludziom, jak mogliby żyć, gdyby mieli o wiele więcej pieniędzy, da się całkiem nieźle zarobić. W zasadzie można zaryzykować opinię, że fani Andziaks doświadczają luksusu poprzez swoją przedstawicielkę.
Niekiedy jednak nawet osoby, śledzące z uwagą jej życie, dochodzą do wniosku, że szastanie pieniędzmi powinno jednak mieć jakieś granice.
Tak było przy okazji słynnych klapek kultowej marki, które okazały się nie do kupienia bez kolejki.
Zaczęło się od rozczarowania w firmowym butiku, gdzie odmówiono Andżelice sprzedaży klapek, chociaż stały na półce. Celebrytka jednak się zawzięła i już po kilku latach i przeszukaniu całego globu, udało jej się kupić klapki za pośrednictwem personalnej doradczyni zakupowej, która zapewne swoja marżę doliczyła do ceny zakupu.
Niestety, prezentacja klapek nie okazała się oszałamiającym sukcesem. Kilka osób wręcz dało do zrozumienia, że i z dopłatą by ich nie wzięło.
Podobny los może spotkać drabinkę, którą Andziaks zakupiła jako przydatny gadżet do domu za skromne 1500 złotych.
Andżelika zaprezentowała drabinkę z takim zaangażowaniem, jakby osobiście zajmowała się sprzedażą tego artykułu. Z dumą podkreśliła, że została wykonana z drewna, co daje jej zdecydowaną przewagę nad tandetą z metalu.
"To jest taka po prostu elegancka drabina. To nie jest byle jaka metalowa drabina. Jest stylowa. To nie jest zwykła drabina. Ona robi za element dekoracyjny".
Niestety, jak się okazało, mąż Andżeliki, Luka okazał się tak mocno tkwić w okowach drobnomieszczaństwa, że nie dostrzegł nic poza ceną. Jak stwierdził na nagraniu:
"Chcesz, żeby widzowie to usłyszeli? Wyczujcie, ile usprawiedliwień jest. Co to oznacza? 1500 złotych. Za drabinę dwuschodkową!".
Fani też nie docenili wnętrzarskiego gustu Andziaks. Pojawiły się pełne sarkazmu wypowiedzi:
"Laska ma po prostu za dużo kasy i już nie wie, co z nią zrobić"
"Już sam Luka ma dość kupowania tych wszystkich badziewi".
Zobacz też:
Andziaks udekorowała dom gigantycznymi ozdobami. Zaraz potem stwierdziła, że nie chce przesadzać
Zarabia krocie, a nawet nie skończył studiów. Nie wstydzi się niczego
"Azja Express": Znamy zwycięzców programu! W finale nie zabrakło emocji