To nie koniec głośnej afery spadkowej. Brat Tomasza Komendy nie daje za wygraną
Chociaż od śmierci Tomasza Komendy minęło już ponad dziesięć miesięcy, wciąż nie jest jasne, kto otrzyma spadek po niesłusznie skazanym mężczyźnie. Chociaż według polskiego prawa wszystko powinno trafić do małoletniego syna 46-latka, do sprawy o dziedziczenie włączył się Gerard Komenda - brat zmarłego.
Głośną sprawą niesłusznie skazanego Tomasza Komendy, który z powodu pomyłki wymiaru sprawiedliwości spędził w zamknięciu osiemnaście lat, żyła swego czasu cała Polska.
Chociaż mężczyzna w końcu wyszedł na wolność i otrzymał milionowe odszkodowanie, bezskutecznie próbował ułożyć swoje życie na nowo. Rozstał się z partnerką, odsunął się od wszystkich bliskich i przyjaciół, a jakby tego było mało, zerwał kontakty z matką, która nawet w najtrudniejszych chwilach zawsze okazywała mu wsparcie.
Jakiś czas później wyszło na jaw, że Tomasz Komenda zmaga się z poważną chorobą. Ostatecznie mężczyzna przegrał kilkunastomiesięczną walkę z nowotworem i zmarł 21 lutego 2024 roku.
Jak ujawniła jego matka, Teresa Klemańska, po wypłaceniu odszkodowania, namówiła syna, by otrzymane środki zainwestował w nieruchomości.
"Odpowiedziałam mu prosto, (...), żeby inwestował w mieszkania, to już nigdy nie będzie musiał pracować" - wyznała w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Potem doszło do ochłodzenia relacji i Tomasz Komenda przestał kontaktować się z matką. W międzyczasie przepisał on zakupione przez siebie nieruchomości na brata, w zamian za zapewnienie opieki.
Wciąż nie wiadomo, kto otrzyma spadek po zmarły. Według polskiego prawa osobą dziedziczącą powinien zostać syn niesłusznie skazanego mężczyzny, jednak Gerard Komenda jest przekonany, że to on został wskazany przez brata jako spadkobierca.
"Żeby móc założyć sprawę o stwierdzenie nabycia spadku, trzeba mieć interes prawny, na przykład wiedzę o tym, że jest się uwzględnionym w testamencie. Najwyraźniej pan Gerard taki interes ma, bo nie dziedziczyłby majątku po bracie w wyniku dziedziczenia ustawowego. Gdyby nie było testamentu, wszystko dostałby syn Tomasza Komendy" - tłumaczył w rozmowie z "Faktem" adwokat Jakub Placek.
Chociaż sprawa toczy się już od kilku miesięcy, wciąż nie wiadomo, kto przejmie fortunę zmarłego 46-latka.
Zobacz też:
Nowe doniesienia ws. testamentu Komendy. Mama wskazała, kto wziął spadek
Grzegorz Collins nie wytrzymał. Odniósł się ws. spadku po Tomaszu Komendzie
Syn Tomasza Komendy zostawił wiadomość na grobie. Od razu rzuca się w oczy