Niewesoło u Zdzisława z "Sanatorium". Wyjawił bolesną prawdę o bliskich
Zdzisław z Gryfina jest jednym z najbardziej lubianych uczestników "Sanatorium miłości". Aż trudno uwierzyć, jak po programie traktują go wieloletni znajomi i sąsiedzi. Kuracjusz opowiedział o wszystkim w nowym wywiadzie. Przeżywa ciężkie chwile, bo stał się miejscowym pariasem. Ludzie przestali się do niego odzywać, co jest tego przyczyną?
Zdzisław, uczestnik 7. sezonu "Sanatorium miłości", pochodzi z Gryfina. To nieduża miejscowość w województwie zachodniopomorskim. Obecnie jest na emeryturze, ale nie może się cieszyć pełnym spokojem. Całkiem niedawno, po 40 latach małżeństwa, stracił ukochaną żonę. To przyjaciele namówili go na udział w programie, w nadziei, że na nowo odnajdzie szczęście.
Choć w "Sanatorium" jest jednym z najbardziej lubianych uczestników, a widzowie regularnie chwalą go w komentarzach za pogodę ducha i miły charakter, on sam w rodzinnej miejscowości nie może liczyć na podobną sympatię. W nowym wywiadzie, którego udzielił miejscowej gazecie "Gryfińskiej", opowiedział, co teraz spotyka go na co dzień.
W rozmowie przyznał, że miał problem, by rozmawiać na wizji o swoim życiu. Szczególne trudności dotyczyły utraty żony i samotności, którą czuł po jej odejściu. Bał się, że będzie oceniany - zwłaszcza przez ludzi z jego okolicy.
"Najbardziej stresowałem się właśnie z tego powodu. Opowiadając o swoim życiu, odkryłem się [...] przede wszystkim przed gryfinianami. Mieszkamy w małym miasteczku, znam bardzo dużo osób, ale dopiero teraz dowiadują się, jakie miałem życie, jakie problemy. Tego się bałem, jak mnie odbiorą" - wyznał.
Zdzisław z Gryfina może liczyć na fanów w całym kraju, ale nie na własnych sąsiadów, którzy znają go od kilku dekad. Jedni jeszcze przed emisją programu pozwalali sobie na docinki, a inni... przestali się do niego odzywać.
"Miałem też kilka przykrych sytuacji. I to ze strony osób, które bym o to nie podejrzewał. Od bardzo bliskich sąsiadów. Kilka dni przed emisją programu [...] podeszła do mnie sąsiadka. 'Słyszałam, że dostałeś się do tego programu. Potrzebne ci to...', parsknęła i poszła. Inni bliscy sąsiedzi z dnia na dzień przestali się do mnie odzywać. A znamy się od 40 lat" - mówi ze smutkiem.
Kuracjusz ma pewne koncepcje, z czego może wynikać takie podejście, ale bez względu na przyczynę przyznaje, że sprawiają mu ogromną przykrość.
W rozmowie z gazetą "Gryfińską" Zdzisław mówi szczerze, że nie jest pewien, z czego może wynikać postawa jego sąsiadów. Być może część z nich uważa, że "na stare lata zechciał być gwiazdą telewizji".
"Zastanawiałem się, czy mówić o tych sytuacjach. Zdecydowałem się, bo sprawiły mi przykrość. [...] W internecie mogą pisać o mnie najgorsze rzeczy. Ale, gdy słyszę takie komentarze z ust ludzi, których znam i którzy - wydawało mi się znają mnie..." - tłumaczy.
Na szczęście uczestnik 7. sezonu "Sanatorium" może liczyć i na gesty sympatii. Ludzie rozpoznają go, kiedy podróżuje po kraju.
"Już wiele razy zdarzyło się, że ktoś do mnie podszedł, by zamienić dwa słowa. Powiedzieć, że ogląda i trzyma kciuki, żebym znalazł miłość. Czasami ktoś prosi o fotografię. To dla mnie bardzo przyjemne" - dodaje.
W Gryfinie też spotyka się z pozytywnymi reakcjami obcych osób, jednak nie zmniejsza to jego niepokoju z powodu postawy bliskich sąsiadów.
"Mam nadzieję, że im przejdzie. Kocham ludzi, nie lubię takich sytuacji. Chciałbym, żeby wszyscy byli uśmiechnięci, radośni i siebie szanowali" - wyznaje na koniec.
Zobacz też:
Poruszenie wśród kuracjuszy w 8. odcinku "Sanatorium"