Tomasz Lis ujawnił, na czym tak naprawdę zarabia. Szczególnie żałuje jednej rzeczy. Czas na wyjazd z Polski?
Tomasz Lis (57 l.), były redaktor naczelny "Newsweeka" wyznał, jakie są jego aktualne plany zawodowe oraz skąd może liczyć na przypływ gotówki. Jak się okazuje, choć źródeł zarobku jest wiele, mężczyzna nie musi się zbytnio angażować w pracę swojego zespołu.
Tomasz Lis od lat budzi ogromne kontrowersje i notorycznie wywołuje burze swoimi wypowiedziami. Doszło nawet do tego, że prokuratura zleciła mu przejście badań psychiatrycznych. Czy ostatnie kłopoty sprawiły, że Lis myśli o przeprowadzce? W wywiadzie dla portalu Wirtualnemedia.pl dziennikarz wypowiedział się na temat swoich planów na przyszłość.
Wyznał przede wszystkim, że planuje jeszcze bardziej rozwijać kanał na Youtube. Bardzo się przykłada i poświęca na to masę czasu: "W środę zrobiłem dwa następne materiały, w czwartek trzy, więc w sensie twórczym jestem o niebo bardziej aktywny niż w ostatnich ośmiu latach. Do tego jest wydawnictwo, chcę też zrobić relację z całego marszu 4 czerwca, więc na brak zajęć nie narzekam" - wyznał Tomasz Lis.
Jak twierdzi kontrowersyjny redaktor, w marketingu łatwo o "overpromise and underdelivery", czyli nadmiar obietnic, które potem trudno spełnić. Dlatego nie chce zawieść swoich fanów i nie chwali się przesadnie planami. Mimo to daje do zrozumienia, że pisze i może niedługo będzie można zapoznać się z jego nową twórczością.
Inna sprawa, że zdaniem wielu osób Lis powinien akurat przestać pisać, zwłaszcza na Twitterze, bo tylko buduje tam niepotrzebne konflikty. W nowym wywiadzie Lis odniósł się do niedawnego wykorzystania jego słów w spocie partii rządzącej:
"Nie ukrywam, że jestem zły na siebie, bo znając ich skłonność do manipulacji i przeinaczania, powinienem z góry przewidzieć, że wykorzystają okazję, żeby przeprowadzić kolejną brudną propagandową robotę (...) Przyznaję z pokorą, że to było błędem i powinienem się spodziewać, do czego propagandowa machina i kombinat kłamstwa jest zdolny. Nie przyjmuję jednak argumentacji, że ja ich prowokuję" - wyznał dziennikarz.
O swoich pozostałych planach na przyszłość Tomasz Lis wypowiedział się krótko: "Politykiem nie jestem i nie planuję być, chyba że mnie wybiorą na sołtysa. Jestem przedsiębiorcą i publicystą albo komentatorem, jak kto woli. A przede wszystkim obywatelem. Wynikające z tego obowiązki traktuje niesłychanie poważnie".
Wygląda na to, że Tomasz Lis nie ma problemów finansowych. Dzięki temu w chwilach od aktualnych projektów może cieszyć się spokojem i odpoczynkiem. Nie chodzi jednak o wyjazd z Polski, lecz przeprowadzkę w spokojniejsze okolice:
"Bardzo poważnie myślę o ewakuacji z Warszawy na stałe, raczej w stronę wsi i jezior. Jeśli gdzieś mnie ciągnie to niekoniecznie do centrum wydarzeń, gdzie poziom adrenaliny, stresu i konfliktów jest niezwykle wysoki. Raczej w przeciwną stronę" - wyznał w wywiadzie.
Plany o wyjeździe mogą być spowodowane tym, że od 2015 mężczyzna przeszedł aż cztery udary. Dwa z nich odbyły się niemal bez szwanku, ale trzeci (z 2019 roku) spowodował problemy - potrzebna była rehabilitacja. Kolejny udar miał miejsce w 2022 roku. To właśnie wtedy dziennikarz otarł się o śmierć. Wykryto, że przyczyną udarów jest "dziura w sercu" czyli ubytek przegrody międzyprzedsionkowej. To wrodzona wada serca, która rozwija się jeszcze w trakcie życia płodowego.
Czytaj też:
Tomasz Lis wylądował w szpitalu. Będzie operowany!
Kinga Rusin odpowiedziała na zaczepki Tomasza Lisa i "aferę obiadową". Miarka się przebrała