Reklama
Reklama

Adam Słodowy: Co się stało z legendą TVP?

Adam Słodowy (95 l.) przez lata prowadził bijący rekordy oglądalności program "Zrób to sam". Jego cenne rady odmieniły i ułatwiły życie wielu Polaków...

Jest rok 1959. W telewizyjnym studiu zasiada Adam Słodowy i w pasjonujący sposób młodym widzom tłumaczy, jak zbudować karmnik dla ptaków. 

Po programie do stacji telewizyjnej nadchodzi 7,5 tysiąca listów. Wiele z nich zaczyna się od słów: "Szanowny Panie Instruktorze", "Wysoki Znawco", "Drogi Zrób to Sam". 

To niesamowite, bo telewizor był wtedy rzadkością, było ich wtedy w kraju mniej niż 250 tys.! 

Gazety zaczynają wystawiać programowi recenzje: "Do naszych domów w oszałamiającym tempie wkracza technika". 

Program "Zrób to sam" okazał się hitem, wielkim telewizyjnym sukcesem! A przepis na niego? Powszechny brak towarów i… Adam Słodowy, człowiek o ogromnej wiedzy!

Reklama

Był nim od dziecka. Przed wojną profesor z gimnazjum specjalnie dla niego otwierał laboratorium. 

W czasie wojny Adam Słodowy zgłosił się do wojska, po wojnie został wykładowcą w Wojskowej Akademii Technicznej, doszedł do stopnia majora. 

W 1958 r. na wystawie pokazał zbudowane przez siebie, z części z odzysku, auto (12 koni mechanicznych wyciągało 40 km/godz). 

A potem jego książka "Budowa samochodu amatorskiego" zniknęła z księgarń w tydzień. Za niespodziewany przypływ gotówki Adam Słodowy kupił telewizor. 

Długo nie trwało, gdy wybrał się do telewizji, żeby wyrazić rozczarowanie formułą jednego z edukacyjnych programów. 

Redaktor Tadeusz Kołaczkowski wysłuchał go, a potem zaproponował, żeby sam napisał lepszy scenariusz, jak jest taki mądry.

I jeszcze w tym samym roku Słodowy wystartował ze swoim programem, który udowadniał, że majsterkowiczem może być każdy. 

Bo, jak brzmi maksyma Słodowego, nie ma ludzi zdolnych i niezdolnych, są tylko ludzie cierpliwi i niecierpliwi.

Trzeba przyznać, pomysł na formułę programu był genialny. Jak zrobić coś z niczego, gdy na półkach sklepowych nie ma nawet tego niczego?

Nic prostszego, trzeba tylko pogłówkować! I tak: obserwatorium meteorologiczne, telegraf dziecięcy czy zdalnie sterowany pojazd księżycowy pan Adam budował z listewek, gwoździ, drutów, zakrętek od tubek na pasty do zębów, sklejek, kawałków puszki, gumki modelarskiej, małych silniczków elektrycznych… 

Mało tego! Młodzi konstruktorzy, gdy poprosili, otrzymywali rysunki techniczne przedstawianego modelu, telewizja wysyłała je odrysowane na kalce technicznej. Słodowy osobiście zakleił tysiące kopert!

Pomysły podsuwali mu sami widzowie. Pewnego razu poprosili, by pokazał, jak zbudować kuszę, taką jak w filmie "Krzyżacy". 

Pan Adam, bojąc się, by nie zrobili sobie krzywdy zaproponował inne rozwiązanie: bezpieczną strzelbę z drewna i kartonu.

Z jego pomysłów korzystali dorośli, Słodowy miał też w telewizji etat konstruktora urządzeń sceno technicznych, według jego pomysłów wykonano ok. 60 maszyn usprawniających pracę w studiu telewizyjnym, m. in. o obrotową scenę poprosił go Gustaw Holoubek. 

Jego książki o tematyce technicznej, sprzedawane również za granicą, rozeszły się w milionowych nakładach!

W 1983 r., po 505. odcinku "Zrób to sam" zniknął z anteny. Odszedł z telewizji na emeryturę. 

Po kilkunastu latach na chwilę powrócił. Odnalazł go dyrektor generalny jednej z sieci hipermarketów budowlanych i przekonał, by został jej twarzą. 

Dyrektor przeczytał sondaż, w którym zapytano 300 osób, kim jest Adam Słodowy. Tylko jeden mężczyzna nie znał odpowiedzi. Był Rosjaninem.

Na emeryturze, przynajmniej w pierwszych latach, był znów bardzo zajęty. Projektował, konstruował, budował meble, dla żony Bożeny wybudował niegdyś kuchnię na wymiar uwzględniając sposób stawiania stóp, wysokość łokci, kolejność wykonywanych czynności. Robił dla niej srebrną biżuterię, wydał książkę, zbiór opowiadań, pisał scenariusze dobranocek…

Cztery lata temu zapytany przez "Rewię", czy nie tęskni za telewizją, zapewniał, że nie.

"Ludzie rozpoznają mnie na ulicy, pozdrawiają, rozmawiają. To miłe. I wystarczy. Dzisiaj jestem człowiekiem domowym" – mówił.

Niedawno obchodził 95. urodziny. Kiedy dziennikarze tygodnika zadzwonili z życzeniami i zapytali, jak się czuje, od małżonki usłyszeliśmy, że stosownie do wieku. 

Ale cieszą się, że dają sobie radę, zwłaszcza, że są sami. Synowie - Wojciech, lekarz, i Piotr, fizyk i matematyk - wraz z rodzinami mieszkają jeden w Ameryce, drugi w Australii.

"Byli na urodzinach… Zrobili przemiłą niespodziankę seniorowi" – mówi "Rewii" Bożena Słodowa.

Niestety, pan Adam już nic nie konstruuje.

"Wszystkie jego zainteresowania musieliśmy odłożyć na półkę i skupić się na zdrowiu… Wydaje mi się, że i tak w swoim życiu dość dużo zrobił. Jak się śmieje, to mówi, że tym, co zrobił i co przeżył, śmiało mógłby obdzielić kilka osób" – dodaje pani Bożena.

***

Rewia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy