Adrianna z „Królowych życia” wyznaje: „Mieszkałam w kontenerze z uchodźcami”
Adrianna z „Królowych życia” za czasów PRL-u wyjechała do Niemiec. Jak wyjaśnia, nie miała innego wyjścia. Na miejscu przeżyła ciężkie chwile.
Adrianna Eisenbach do ekipy „Królowych życia” dołączyła niecałe dwa lata temu, jednak szybko zdobyła zainteresowanie widzów. Szczególną uwagę przyciągają jej liczne tatuaże. Gdy zaczynała swoją przygodę z programem, chwaliła się, że pokrywają one 95 proc, jej ciała, a nie powiedziała jeszcze w tej sprawie ostatniego słowa.
Adrianna sporo czasu spędza w salonie tatuażu. Już rok temu doszła do wniosku, że jej pozbawiona tatuaży twarz nie pasuje do reszty ciała i postanowiła coś z tym zrobić. Na przeszkodzie stanęła pandemia i na razie Adrianna musi się zadowolić wytatuowanym czołem.
Niestety, jej kariera w programie „Królowe życia” skończyła się na jednym sezonie, ale to wystarczyło do zdobycia ponad 100 tysięcy obserwujących. Eisenbach stara się pozostawać z nimi w stałym kontakcie i utrzymywać zainteresowanie sobą metodą szczerych wyznań.
Ostatnio postanowiła opowiedzieć o latach, które spędziła w Niemczech. Jakiś czas temu w wywiadzie dla „Gazety Wrocławskiej” ujawniła, że bezpośrednim powodem, dla którego zdecydowała się postawić wszystko na jedną kartę, był jej syn, wymagający specjalistycznego leczenia:
Do tych trudnych wspomnień postanowiła wrócić na Instagramie. Jak ujawnia, Polskę opuściła w trudnym politycznie czasie. Na miejscu nie miała nikogo znajomego i mogła polegać tylko na sobie. Pozostawało zacisnąć zęby i ciężką pracą dojść do czegoś w życiu:
Do Polski wróciła, kiedy uznała, że jej 25-letniego małżeństwa nie da się już uratować. Jej dwaj synowie zostali w Niemczech. Nawet nie znają języka polskiego.