Afera przed Eurowizją. Widzowie oburzeni! W tle Marek Sierocki i Olek Sikora!
Marek Sierocki i Aleksander Sikora, którzy komentują tegoroczną Eurowizję w TVP, zostali dosłownie zmiażdżeni przez fanów konkursu. Dano im do zrozumienia, że do pięt nie dorastają Arturowi Orzechowi i nie tylko. Sporo się o sobie dowiedzieli…
Konkurs Piosenki Eurowizji ma w Polsce zagorzałych fanów i zdeklarowanych przeciwników. Wśród krytyków konkursu przeważa opinia, że jest to pokaz kiczu i tandety, zaś wielu fanów ogląda Eurowizję od dziecka. Często jeszcze od czasów, gdy polscy reprezentanci nie mogli brać udziału w rywalizacji, a Eurowizja uchodziła za powiew wielkiego świata, a także nadchodzących wakacji.
Dla większości z nich Eurowizja zawsze rozbrzmiewała głosem Artura Orzecha, który komentował konkurs dla TVP od 1992 roku. Telewizja Polska pożegnała się z nim w atmosferze skandalu. Ponoć został wyrzucony z pracy za odmowę zaproszenia Jana Pietrzaka do „Szansy na sukces”, której prowadzenie Orzech przejął po Wojciechu Mannie.
Relacjonowanie Eurowizji przejął po nim Marek Sierocki, który, zdaniem widzów, nie radzi sobie najlepiej. Obecność Aleksandra Sikory, którego dostał do pomocy, nie poprawia sytuacji. Fani Konkursu Piosenki postanowili wyrazić swoje zdanie na temat tego duetu na oficjalnym profilu internetowym:
"Zmieńcie na przyszłość komentatorów albo zostawcie samego Olka, ale niech ten się przyłoży do tłumaczenia, a nie zagłusza, co mówią, a potem z czapy mówi o Bejbie podczas rozmowy prowadzących. Brak szacunku dla widza. Sierockiego też można podszkolić".
"Zagłuszanie wywiadów przez duet Sikora/Sierocki jest nie do zniesienia".
"Nie ma to jak przegadać piosenkę, co nie, panie Sierocki?"
Dla niewtajemniczonych: „Bejba” to Blanka, reprezentantka Polski na tegorocznym, 67. Konkursie Piosenki Eurowizji. Określenie nawiązuje do refrenu piosenki, którą zaprezentuje w Liverpoolu.
Fani Eurowizji mieli do Sierockiego i Sikory znacznie więcej zastrzeżeń niż tylko o nadmierne gadulstwo. Zarzucali im brak merytorycznego przygotowania i czytanie gotowych formułek z Wikipedii, przez co zarzucają widzów zupełnie niepotrzebną wiedzą:
"Kraj bierze udział od 1996 roku, w 2016 powstał zespół, po roku wydali pierwszą płytę. 3-krotnie wygrywali Eurowizję, w '99, '01 i '03. Już po trzech latach od pierwszego koncertu w 2017 roku... Sierocki komentuje, czy układa maturę rozszerzoną z matematyki?!"
"Na prośbę siostry pierwszy raz od 4 lat oglądam Eurowizję na TVP i mam pytanie. To komentuje Marek Sierocki, czy AI przekazujące jak najbardziej oczywiste ciekawostki?"
"Wyrzucili najbardziej kompetentnego komentatora Eurowizji w postaci Artura Orzecha, to niech teraz się bujają z tymi amatorami wiernymi władzy"
Cóż, jeszcze nic straconego. Artur Orzech od dwóch lat, czyli od zwolnienia z TVP, prowadzi w internecie niezależną relację z Konkursu Eurowizjii i w tym roku zamierza to zrobić po raz trzeci. Jak wyjaśnił, czekał do ostatniej chwili z ta wiadomością, bo nie był pewien, czy uda mu się pogodzić komentowanie Eurowizji z konkursem muzycznym, w którym sędziuje, ale na szczęście okazało się, że wszystko da się pogodzić.
Orzech już rok temu dał do zrozumienia, że nie ma najlepszego zdania o kompetencjach swojego następcy, Marka Sierockiego, który podczas półfinału 66. Konkursu Piosenki Eurowizji powiedział, że chorwacka wokalistka nazwała swoją gitarę Martin na cześć narzeczonego. Orzech natychmiast to wyłapał i skomentował na Instagramie:
"Martin to jest topowa marka producenta gitar akustycznych. Te gitary potrafią kosztować nawet do 50 tys. zł. To, panie Marku, trzeba wiedzieć".
Zobacz też:
Fani Eurowizji masakrują Sierockiego! "Zagłusza piosenki", "skończ", "powinien być na emeryturze"
Eurowizja 2022. Artur Orzech demaskuje Sierockiego. „Martin to gitara!”
Eurowizja 2023: Blanka zmienia swój występ w ostatniej chwili!