Afera wokół "The Voice of Poland". Stawiają poważne zarzuty, powtarza się jedno słowo
W minioną sobotę odbył się finał 15. edycji "The Voice of Poland". Jak w przypadku niemal każdego werdyktu pojawili się zarówno jego zwolennicy, jak i przeciwnicy. Wielu widzów niezadowolonych z takiego, a nie innego obrotu spraw dało upust swojej frustracji w sieci. Czy jednak w zarzutach pod adresem Anny Iwanek kryje się prawda? Aż trudno w to uwierzyć...
Właśnie zakończyła się kolejna odsłona "The Voice of Poland". O zwycięstwo w finale walczyli Michał Przybylski, Iza Płóciennik, Kacper Andrzejewski i Anna Iwanek. Ostatecznie najwyższe laury przypadły w udziale tej ostatniej, która rozwijała swoje umiejętności pod okiem debiutującego w tej roli Kuby Badacha.
"[Trenerem był - przyp. aut.] najlepszym. Ja lepszego nie znam. Bardzo się cieszę, że Kuba się odwrócił [na fotelu w trakcie castingu] i dzięki temu mogłam go wybrać jako swojego trenera. Dzięki niemu była to wspaniała podróż i przygoda. Jest to naprawdę tak ciepła, dobra i mądra osoba, która była dla mnie największym wsparciem. Bez niego bym nie dała rady" - oznajmiła w wypowiedzi dla Pomponika.
Muzyk też nie pozostawał jej dłużny.
"Ania przechodziła wyłącznie ewolucję, to było pokonywanie kolejnych stopni drabinki w sposób sprawny, skuteczny, z dużym zaangażowaniem, skupieniem. Dziewczyna pracowita, wyciągająca wnioski, a z drugiej strony bardzo pilnująca swojego poletka, swojego 'ja', swojej naturalności i tego nie gubi, a to jest wspaniałe" - ocenił zięć Jolanty Kwaśniewskiej.
Choć to głosy widzów zdecydowały o takim wyniku, nie wszyscy byli z niego zadowoleni. W internecie jak zwykle w takich przypadkach pojawiło się mnóstwo gratulacji i wspierających słów, ale i masa negatywnych komentarzy, żalu, że nie wygrał kto inny, a nawet zarzutów pod adresem produkcji o "ustawienie" werdyktu.
"Żarty jakieś", "(...) Anka już dawno powinna odpaść. Wszystko pod Badacha", "Nie tak to miało być", "Największa żenada w historii polskiego 'Voice'a'" - pisali zawiedzeni użytkownicy Instagrama.
"Kolejny werdykt w tym programie, z którym kompletnie się nie zgadzam. (...) Jest statuetka, ale nie widzę tu sukcesu w przyszłości. 'Zginie' jak większość zwycięzców tego programu. Jak dla mnie jest kompletnie nijaka, sam głos też nie wystarczy i można zanudzić słuchacza. Sorry, ale tu od początku była faworyzacja i promowanie Ani, więc nie jestem ani trochę zaskoczona wynikiem. Niestety..." - utyskiwała jedna z internautek.
Spora grupa telewidzów wskazywała, że do przyznania głównej nagrody właśnie Iwanek doszło w nie do końca uczciwy sposób.
"Masakra... To musiało być ustawione, bo wszyscy gadają, że powinien ktoś inny wygrać. Niech pokażą różnice w głosach...", "Czy ktoś jeszcze się łudzi, że program nie jest ustawiany?", "To nieśmieszny żart jest (...). Jedna wielka ustawka", "Myślę, że nawet ja (która nie bardzo umie śpiewać), gdybym była w drużynie Kuby, to bym wygrała. Ustawka, ustawka, ustawka", "Ustawka jakich mało. Najgorsza z całej czwórki. Więcej nie obejrzę 'The Voice of Poland'" - narzekali telewidzowie, w których komentarzach często przewijało się jedno słowo.
Faktem jest, że Anna Iwanek nie jest zupełnie anonimowa. Aspirująca wokalistka należy do Klubu Komediowego, który kilka lat temu wypuścił viralowy projekt, będący parodią reklamy pewnej marki biżuteryjnej. Jak do tej pory 35-latkę można było usłyszeć już w paru znanych kawałkach: "Miasto", w którym zaśpiewała wraz z Riyą Sokół i Piotrem Cugowskim (utwór znalazł się na ścieżce dźwiękowej "Miasta 44" Jana Komasy), czy "Make It Easy", wykorzystanym w produkcji "Jak poślubić milionera?" Filipa Zylbera.
Trudno stwierdzić, czy branżowe znajomości faktycznie w jakiś sposób wpłynęły na przyznanie Iwanek najważniejszego wyróżnienia w show.
Zobacz też:
Wyszła na jaw prawda ws. Badacha. Znana wokalistka ogłosiła, teraz wszystko jasne