Afera z Orzechem i TVP wróciła na tapet. Nie do wiary, co teraz wyszło
Artur Orzech (59 l.) nareszcie wyjawił prawdę na temat okoliczności swojego odejścia z Telewizji Polskiej. Okazuje się, że jego rozstanie z publicznym nadawcą przebiegało w niezwykle nerwowej atmosferze. Zawodowe zmiany prezenter przypłacił gigantycznym stresem. Dopiero ślub i narodziny dziecka wprowadziły w jego życiu względną stabilizację.
Artur Orzech przez długie lata był związany z TVP. Współzałożyciel rockowej grupy Róże Europy, od 1992 roku prowadził transmisje Konkursu Piosenki Eurowizji. Przez pewien czas sprawdzał się także w roli prowadzącego "Szansę na sukces". W 2021 roku Telewizja Polska zakończyła współpracę z dziennikarzem. Z oficjalnego komunikatu można było dowiedzieć się, że Orzech nie pojawił się na planie odcinka charytatywnego, w związku z czym został zwolniony.
Teraz, gdy przy Woronicza nastały duże zmiany, wiele osób zastanawia się, czy Artur Orzech będzie miał możliwość powrotu na stare śmieci. W najnowszym wywiadzie dla Plejady, dziennikarz zdradził, czy taki scenariusz jest realny.
"Od zawsze podkreślam, że czuję się przede wszystkim człowiekiem radia. Tak więc powrót do normalnej, prawdziwej Trójki, w której pracowałem przez wiele lat, byłby zapewne czymś miłym. Jestem na to otwarty. Podobnie rzecz ma się z Telewizją Polską. Choć nie ukrywam, że dobrze jest mi teraz w Rockserwis FM - radiu założonym przez Piotra Kosińskiego, który wcześniej przez wiele lat również był związany z Programem III Polskiego Radia. Tak naprawdę wszyscy z Trójki rozeszliśmy się po internecie. Takie mamy czasy. Ale spotykamy się w momencie, kiedy nie wiemy jeszcze, co wydarzy się z mediami publicznymi i jaki pomysł na nie będzie mieć nowa władza. Nie ulega wątpliwości, że konieczne są radykalne działania w sferze zarządczo-ustawowo-organizacyjnej. Co z nich wyjdzie? Nie mam pojęcia" - powiedział Artur Orzech.
Radiowiec podkreślił, że byłby skłonny dołączyć do mediów publicznych, pod warunkiem że otrzyma gwarancję swobody działania. Zależy mu na wolności słowa i braku ograniczającej cenzury. Artur Orzech mimo wszystko, głęboko wierzy w odrodzenie się instytucji Polskiego Radia i Telewizji Polskiej.
Artur Orzech postanowił powrócić wspomnieniami do afery związanej z jego odejściem z "Szansy na sukces". Dziennikarz wyjawił, że propozycję prowadzenia show złożyła mu Elżbieta Skrętkowska, po tym jak Wojciech Mann zrezygnował z pełnienia funkcji gospodarza programu. Za pierwszym razem nic z tego nie wyszło, ale po kilku latach telefon zadzwonił raz jeszcze. Tym razem Orzech przyjął ofertę. Miał być nie tylko prezenterem, ale także współtwórcą show.
"Początkowo miałem wpływ na wybór uczestników, brałem też udział w rozmowach redakcyjnych na temat tego, jakich artystów należy zaprosić. Z czasem jednak moje sugestie przestały być brane pod uwagę. A potem po prostu zacząłem dostawać maile z informacją, kto będzie gościem w kolejnym odcinku. Mój wpływ na program był coraz mniejszy, a od pewnego momentu - żaden. Moją rolę sprowadzono wyłącznie do prowadzenia "Szansy na sukces". Przez ponad 30 lat w mediach naprawdę dużo zrobiłem i tylko występowanie przed kamerą mnie już nie interesuje" - opowiadał Artur Orzech w wywiadzie dla Plejady.
Punktem krytycznym okazało się zaangażowanie do programu gwiazd disco polo. Prezenter nie był w stanie zaakceptować faktu, że na scenie prowadzonego przez niego show wystąpią piosenkarze reprezentujący "gorszy" typ muzyki. Czarę goryczy przelało zaproszenie do programu Jana Pietrzaka i grupy Boys.
"Ja z tymi gośćmi po prostu nie miałbym o czym rozmawiać. Pamiętam, że wcześniej poproszono mnie o poprowadzenie "Szansy..." z Zenkiem Martyniukiem. Zapewniono mnie, że to ostatni flirt z disco polo w tym programie. Zgodziłem się, bo stwierdziłem, że jeśli będzie to tylko jeden odcinek, nie zaszkodzi to "Szansie...". A poza tym uznałem, że może czegoś dowiem się o disco polo, na którym kompletnie się nie znam. Żeby była jasność - dla mnie to muzyka, która funkcjonuje w przestrzeni funkcjonalno-użytkowej, a nie artystycznej. Nie uważam, że powinno się wprowadzać ten gatunek do sal filharmonicznych. W TVP zdanie na ten temat było inne" - żalił się Orzech.
Artur Orzech bardzo strzeże swojego życia osobistego. W 2006 roku poślubił Karolinę Kozłowską. Ich małżeństwo nie przetrwało próby czasu i w 2015 roku doszło do rozwodu. Niedawno szczęście znów uśmiechnęło się do prezentera. Po raz drugi ożenił się. Dość późno, bo dopiero w wieku 59 lat został ojcem. Dziecko dziennikarza przyszło na świat pół roku temu. Radiowiec przyznał, że nie spodziewał się, że rodzicielstwo będzie tak fascynującą przygodą.
"Przez moment wydawało mi się, że większa część ciekawego życia już za mną. Na szczęście, okazało się, że się myliłem. Jestem dość poukładanym człowiekiem i nie lubię, gdy wychodzi na jaw, że nie miałem racji, ale akurat w tym przypadku bardzo cieszę się z mojej pomyłki" - wyznał szczerze Artur Orzech w wywiadzie dla Plejady.
Prezenter świetnie odnalazł się w nowej roli. Późne rodzicielstwo zmobilizowało go do działania. Niestety posiadanie dziecka ma również mniej urokliwe strony, jak chociażby trudności z wygospodarowaniem chwili wolnego czasu na własne sprawy.
"Doskonale. Nie dość, że odzyskałem chęć życia, to fizycznie czuję się lepiej [...] Mam kłopot z tym, żeby w ciągu dnia wyskoczyć na kawę. Kiedyś było to dla mnie zupełnie normalne, dziś bywa to wyzwaniem. Ale to są radosne zmiany. Cieszę się z tego, że moje życie przewartościowało się w ten sposób" - podsumował Artur Orzech.
Zobacz też:
Artur Orzech przerywa milczenie na temat odejścia z "Szansy na sukces". Prawda w końcu wyszła na jaw
Najpierw Orzech stracił pracę w TVP, a teraz takie wieści. Fani gorączkowo reagują
Eurowizja 2023: Fatalne wieści dla Blanki i jej "Solo". Artur Orzech nie pozostawił żadnych złudzeń!