Reklama
Reklama

Agnieszka Chylińska: Co się działo w jej pierwszym małżeństwie?

Agnieszka Chylińska (42 l.) codziennie walczy ze swoimi demonami...

Kolorowa i bezkompromisowa. Taką znamy Agnieszkę Chylińską (42). W programie "Mam talent" od 9 lat jako jurorka z dużym wyczuciem i wrażliwością ocenia występy młodych uzdolnionych ludzi…

Sama ma trójkę dzieci: Rysia (12), Esterkę (8) i Krysię (5). Wydawałoby się, że ma wszystko. Ale ostatni z nią wywiad, przeprowadzony przez kolegów ze stacji TVN, szokuje!

"To nie jest mój świat!" - wyznaje.

Okazało się, że za barwną postacią kryje się wołająca o pomoc kobieta. Poznaliśmy ją 20 lat temu jako zbuntowaną przeciw nauczycielom wokalistkę rockowego zespołu O.N.A.

Reklama

W połowie lat 90. starsi od niej muzycy – Grzegorz Skawiński (64) i Waldemar Tkaczyk (64) – zaprosili ją do współpracy. 

Przez lata występów bardzo się zmieniała: zlikwidowała szparę między zębami, zrzuciła kilogramy, zmieniała fryzury,wciąż robi sobie nowe tatuaże. Ale też zmieniły się jej poglądy na życie.

"Alkohol, narkotyki, faceci: za szybko, naśladowałam innych, ale tego nie chciałam" – przyznaje teraz.

Koszty, jakie poniosła, są bardzo wysokie.

"Codziennie proszę Boga żeby przeżyć dzień, mimo wszystko, bo czasem czerni jest za dużo" – mówi i wspomina o demonach, które krążą wokół. 

Przyznaje się do prób samobójczych, które kiedyś podejmowała i do powracającej myśli o samobójstwie.

"Gdyby nie to, że za bardzo jestem ciekawa, co jest za zakrętem, gdyby nie to, że są dzieci, nie byłoby mnie już" – szokuje szczerością.

Za jej dramatem stoją źle ulokowane uczucia do pierwszego męża.

"Oddałam kiedyś serce komuś, kto zrobił z niego tatar" – wspomina.

Rany po małżeństwie z 2003 roku nie zagoiły się. (Zdjęcia ze ślubu możecie zobaczyć TUTAJ).

"Może dlatego mam problem z zaufaniem, problem z tym, by na hasło: kocham cię, zareagować dobrze" – dodaje ze smutkiem.

Nie miała wsparcia w rodzicach, którzy przestali się do niej odzywać. Nie akceptowali tego, że przerwała naukę i nie zrobiła matury.

"Dla matki byłam artystką ze spalonego teatru, dla ojca rozczarowaniem" – wyjawia z żalem.

Jednak wciąż stara się im udowodnić, że warto ją kochać taką, jaka jest. Drugie małżeństwo chroni przed wścibskimi. Wielkie ukojenie przynosi jej wiara.

"Jestem łajdakiem, który przychodzi do Jezusa i pyta: czy taką mnie kochasz? Niedobrą, egoistyczną? To przyjście do przyjaciela, którego się przez lata okłamywało".

Jej modlitwa jest żarliwsza, bo i prośba o zrozumienie jest krótka i prosta. Brzmi:

"Przytul mnie, kochaj, nic nie mów!" - opowiada. 

Kto by pomyślał, że w tej pełnej ciepła kobiecie może tkwić aż tak wiele bólu…

Rewia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy