Reklama
Reklama

Agnieszka Kotońska z "Gogglebox" z mężem przeżyli chwile grozy nad Bałtykiem! Potrzebna była natychmiastowa pomoc!

Agnieszka Kotońska uczestniczyła ostatnio w poszukiwaniach zaginionej dziewczynki podczas swojego urlopu w Mielnie. Jedna z fanek podziękowała gwieździe TTV za zaangażowanie i pomoc...

Agnieszka i Artur Kotońscy zyskali sporą rozpoznawalność dzięki udziałowi w programie "Gogglebox" na antenie TTV.

Program cieszy się ogromną popularnością, a uczestnicy show robią coraz większe kariery w mediach.

Niedawno pojawiła się informacja, że Sylwia Bomba wystąpi w "Tańcu z gwiazdami". Agnieszka Kotońska na razie na taką propozycję musi poczekać...

Nie zmienia to faktu, że dzięki Instagramowi osobliwa mieszkanka Chodzieży również nieźle zarabia, promując różnego rodzaju produkty. 

Rozgłos przyniosła jej spektakularna metamorfoza, a jej seksowne fotki w kusych strojach pobudzają wyobraźnię fanów.

To wszystko bez wątpienia może zmęczyć, dlatego Kotońska wraz z mężem wybrała się ostatnio na zasłużony urlop.

Wczasy w Mielnie obfitowały jednak w dramatyczne chwile...

Reklama

Kotońscy z "Gogglebox" ratowali zaginioną dziewczynkę

Jedna z fanek niespodziewanie pod jednym z ich zdjęć z wakacji zamieściła wpis, w którym opowiedziała o zaangażowaniu Kotońskich w poszukiwania 6-letniej dziewczynki...

"Miłości i nie dajcie się zwariować w obrzydliwych czasach. A dla wszystkich dietetyków i znawców powiem wam, że dziś byłam w Mielnie, gdzie była akcja poszukiwawcza małej Andżeliki i Artur był jednym z nielicznych, który przebiegł kawał drogi w poszukiwaniu małej, a wielu wysportowanych młodzików leżało na kocach popijali zimnego Lecha i obserwowali czy znaleziono dziecko" – napisała internautka.

"Oj był, był stres i nerwy i łzy. Ale wszystko się skończyło szczęśliwie dzięki Bogu" - odpisała jej Artur. 

"Fakt" postanowił jednak skontaktować się z Kotońską i wypytać, co dokładnie się stało na plaży...

"Siedzieliśmy sobie na plaży i podeszła do nas młoda mama w ciąży z jednym dzieckiem na ręku i pytaniem: czy nie widzieliśmy dziewczynki w szarych majteczkach. Mąż z Dajanem pobiegli w jedną stronę brzegiem morza, a ja na telefonie łączyłam się z policją, która zawiadamiała wszystkie służby ratownicze i nurków. Panowie przyjechali na quadach, policja na rowerach" - wspomina Agnieszka, która nie mogła zaangażować się w poszukiwania, bo musiała opiekować się wnukiem.

Dodała jednak, że jej mąż mocno się zaangażował, przebiegł ponad 2 kilometry i zarządzał akcją ratunkową! 

"Był robiony tzw. żywy łańcuch na wodzie. Mąż krzyczał chłopy do wody robić łańcuch" - opowiada rozemocjonowana celebrytka.

Kotońska narzeka na ludzką znieczulicę

Agnieszka żaliła się jednak, że wiele osób miało gdzieś poszukiwania i skupiało się na leżeniu i piciu. 

"Taka znieczulica w tej pandemii, ludzie chamsko się do siebie odnoszą" - ubolewa. 

Na szczęście wszystko dobrze się skończyło!  

"Wszyscy płakaliśmy razem z matką tej dziewczynki. Bardzo to przeżyliśmy. Mąż jest emocjonalny też płakał. Podobnie syn. A na koniec klaskaliśmy ratownikom, że się udało i dziecko żyje" - mówi tabloidowi Kotońska.


pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy