Agnieszka Osiecka i Krzysztof Dzikowski: Autor tekstów oskarża poetkę
Choć miała dobre intencje, swoim postępowaniem doprowadziła do zatargu. To właśnie on położył się cieniem na jej relacji ze znanym tekściarzem.
Sympatyków twórczości Agnieszki Osieckiej (†60 l.) w Polsce i poza jej granicami nie brakuje. Nie każdy jednak wie, że artystka wsławiła się mało chwalebnym zachowaniem w stosunku do kolegi po fachu, Krzysztofa Dzikowskiego. Powodem niesnasek między nimi stała się... popularna piosenka.
O konfliktach między autorami tekstów opinia publiczna dowiaduje się rzadko. Wszystko dlatego, że albo autorzy nie chcą o nich mówić, albo nie są tak ważne, by je nagłaśniać.
Utwór "Uciekaj moje serce" okazał się wyjątkiem od tej niepisanej zasady. W książce "Tekściarz" Dzikowski przedstawił kulisy powstania tej kompozycji. Wszystko zaczęło się od Seweryna Krajewskiego, który poprosił go o napisanie utworu do filmu "Jan Serce". Dał poecie muzykę i dość szybko otrzymał gotową piosenkę zatytułowaną "Piach".
Co ciekawe, nim trafiła ona na mały ekran, została przez Czerwone Gitary nagrana w wersji niemieckojęzycznej w NRD jako "Wie Sand und Wind" (tłum. "Piach i wiatr"). Kawałek błyskawicznie podbił serca naszych sąsiadów zza Odry, przynosząc członkom zespołu pokaźny dochód w niemieckiej walucie.
Niestety, Dzikowski nigdy tych pieniędzy nie zobaczył. W tym czasie wyjechał na kontrakt do Syrii. Jakże musiał się zdziwić, gdy po powrocie do kraju usłyszał w radiu znajomą melodię, ale z nieswoim tekstem. W jeszcze większe zdumienie wprowadziły go słowa jego przyjaciela, lidera Czerwonych Gitar Seweryna Krajewskiego, który bezceremonialnie oświadczył mu, że wyjeżdżając, "przesrał przebój".
"Okazało się, że trzeba było na szybko poprawić refreny, a mnie nie było w kraju" - wspomina Krzysztof Dzikowski.
Wtedy Seweryn poprosił o pomoc Osiecką. Czasami autorzy robili sobie takie grzeczności, nie poczuwając się potem do podziału honorariów. Osiecka poszła jednak dalej - zachwycona muzyką postanowiła napisać nowy tekst i przekonać kompozytora, że to jej wersja będzie lepsza.
"Przełknąłem gorzką pigułkę. Niby wszystko było w porządku, ale dlaczego na niemieckiej płycie przy moim tekście figurowało nazwisko Osieckiej, tego nikt nie był w stanie mi wytłumaczyć" - zdradza Dzikowski. I dodaje: "Zanim sprawy nie wyjaśniłem, Stowarzyszenie Autorów ZAiKS przelewało tantiemy z NRD na konto Osieckiej! Agnieszka nie czuła się w obowiązku oddać mi tych pieniędzy. Nigdy czegoś takiego bym nie zrobił i nie rozumiałem, że inni byli do tego zdolni".
Dzikowski i Osiecka nie rozmawiali o tym twarzą w twarz. Nie było też okazji, bowiem poetka zręcznie omijała imprezy, na których mógłby pojawić się nadworny tekściarz Czerwonych Gitar. On sam też nie dążył do konfrontacji, zażenowany zachowaniem artystki. Po latach tak podsumował ten incydent: "Wielcy ludzie stają się wielcy, bo w swoich działaniach są bezwzględni. Stawiają wszystko na jedną kartę".
***
Zobacz więcej materiałów: