Agnieszka Popielewicz: Córkę wychowuje niania!
Agnieszka Popielewicz (29 l.) uważa, że świetnie udaje jej się łączyć karierę zawodową z życiem rodzinnym. Może dlatego, że jej maleńką córką Martą na co dzień zajmuje się niania?
Prezenterka Polsatu i jej mąż Mikołaj Wit rodzicami zostali trzynaście miesięcy temu. Agnieszka do pracy wróciła bardzo szybko, rezygnując z urlopu macierzyńskiego - obecnie prowadzi kulisy "Tańca z gwiazdami" i program o porodach "Super rodzinka".
Do tego dochodzi portal ślubny, któremu poświęca każdą wolną chwilę. Jak jej się to udaje?
Na szczęście ma... nianię, która "mieszka obok i wspiera, kiedy tylko jest taka konieczność".
"Ela jest przyjaciółką rodziny mojego męża, nie mam więc poczucia, że oddałam dziecko obcej osobie" - mówi Popielewicz na łamach "Show".
"(...) Nie chcę być hipokrytką i przekonywać, że w tej branży można sobie pozwolić na dwuletnią przerwę i nie martwić się o powrót. Łatwo przecież zauważyć, że w ciągu ostatnich dwóch lat pojawiły się nowe twarze, a ramówka stacji ma swoje ograniczenia. Po dłuższym urlopie trudno jest wrócić na swoją dawną pozycję, a czasami to w ogóle niemożliwe. Ja zresztą niemal do samego końca ciąży pracowałam, za co jestem wdzięczna dyrektor Ninie Terentiew. Miałam poczucie pełnego zaopiekowania".
Popielewicz tłumaczy, że zrezygnowała z urlopu macierzyńskiego, nie chcąc popełniać błędu swoich koleżanek z show-biznesu, które zdecydowały się zostać z dzieckiem i tym samym utraciły wypracowaną pozycję.
Jak mówi, w Polsacie nie ma castingów, czeka się na propozycje, które przychodzą albo nie przychodzą od dyrektor Terentiew.
"Często słyszę pytanie, czy rywalizuję z Pauliną Sykut. Oczywiście w jakimś stopniu rywalizujemy, ale zdrowa rywalizacja tylko mobilizuje. Zresztą kiedy do stacji przyszła Paulina, ja przecież zrobiłam już trochę rzeczy dla Polsatu" - podkreśla.
"Bardzo dużo moich koleżanek, które pracują w show-biznesie, mówiło mi, że podczas ciąży czuły się zepchnięte na boczny tor. Mnie to na szczęście ominęło" - dodaje.
Myślicie, że córka za kilka lat będzie jej wdzięczna za to "poświęcenie"?