Agnieszka Włodarczyk zabrała syna na SOR. Ludzie wypomnieli jej "zajmowanie kolejki"
Agnieszka Włodarczyk (42 l.) ma za sobą niełatwy czas. Najpierw wybuchła afera dopingowa z jej partnerem Robertem Karasiem w roli głównej, a potem pojawiły się problemy z apetytem synka. Niestety, poważne obawy sprawiły, że rodzina musiała udać się do szpitala. Choć niektórzy internauci okazali im wsparcie, inni w przykrych słowach wypomnieli aktorce korzystanie z usług publicznej służby zdrowia...
Zmartwiona Agnieszka Włodarczyk niespodziewanie poinformowała w social mediach o niepokojącym stanie zdrowia swojego syna.
"Nasz syn ma okres buntu, nie chce jeść (lubi tylko dwa dania), jak gdzieś wchodzi, to nie chce wyjść, a jak idzie na spacer, nie chce wracać. Trzeba go brać na ręce i iść tu gdzie się chce" - napisała, po czym dodała, że mały Milan skarży się również na bóle kolan. Fani zgodnie wywnioskowali, że mogą być to bóle wzrostowe.
Agnieszka nie mogła dłużej żyć w niepewności. Po usłyszeniu teorii swoich wiernych obserwatorów, postanowiła zabrać Milana na SOR.
"Nie wytrzymałam, pojechałam dziś na SOR" - wyznała wybranka triathlonisty w sieci i opublikowała zdjęcie dwulatka siedzącego w poczekalni razem z babcią. Długi okres oczekiwania na swoją kolej relacjonowała szczegółowo. Niestety, internauci byli dla niej bezlitośni.
"Na SOR jedzie się w nagłych przypadkach zagrażających życiu, a nie z powodu długiego bólu kolan. Proszę się udać do pediatry [...], a nie zajmować kolejkę na SORze" - niespodziewanie zaczęli wypominać jej internauci.
Agnieszka Włodarczyk niezwłocznie odpowiedziała, że dziecko to jej odpowiedzialność, a do tego:
"[...] Jeśli ja nie dotrzymam swoich obowiązków albo zlekceważę jego stan zdrowia, konsekwencje mogą być tragiczne. Dlaczego SOR? Bo takie miałam zalecenie od lekarza, z którym jestem w kontakcie".
Później wyjaśniła, że tak jak inni obywatele, płaci składki ZUS.
"My czekaliśmy 6 godzin. Nikomu nie zabieram miejsca. To skrajnie nieodpowiedzialne nie reagować, kiedy widzisz dziecko w kolorze biało-zielonym" - skwitowała.
Nie da się ukryć, że zestresowana mama raczej nie takich słów spodziewała się ze strony internautów. Mimo wszystko, by nieco uspokoić emocje wśród fanów, w swojej wypowiedzi podkreśliła, że gdy to możliwe, leczy się prywatnie.
"Leczymy się głównie prywatnie, ale czasem potrzebna jest natychmiastowa pomoc. I mam myśleć wtedy o tym, że jest zły system i że zabieram komuś miejsce?" - pytała fanów.
"Do czego doszło w tym kraju, żeby człowiek musiał się tłumaczyć, dlaczego na SOR pojechał" - zaczęły napływać komentarze od ludzi.
Odezwała się nawet osoba pracująca w służbie zdrowia.
"Jako osoba pracująca w służbie zdrowia SOR - w takim przypadku to najlepszy wybór! Lekarz pierwszego kontaktu? Wypisałby skierowanie do szpitala, gdzie wyznaczyliby termin przyjęcia!" - napisała.
Mamy nadzieję, że już niedługo stresy w życiu rodzinie Agnieszki Włodarczyk odejdą w zapomnienie. Instagramowe stories, gdzie Milan bawi się z tatą, może być pierwszym światełkiem nadziei w tej przykrej sytuacji.
Czytaj też:
Same problemy u Włodarczyk. Drży o syna, a teraz broni ukochanego
Karaś podejrzany o doping. Wymowna reakcja Agnieszki Włodarczyk