Aktor poparł syna geja, teraz dostaje telefony z wyzwiskami
Władysław Kowalski (77 l.) wraz z synem Kubą (32 l.) wziął udział w dużej kampanii społecznej "Rodzice, odważcie się mówić". Dziś słono za to płaci.
"Syn nauczył mnie, jak ważne jest być sobą. Władysław, ojciec geja" - taki napis przeczytać można na billboardach, które pojawiły się w pięciu miastach Polski.
Celem jest pokazanie, że dziecko o orientacji homoseksualnej nie jest tematem tabu.
Aktor pytany o reakcje, przyznaje w rozmowie z "Dużym Formatem", że bywa nieprzyjemnie.
"Kilka telefonów z wyzwiskami. SMS 'wychowałeś pedała'" - wylicza. "Znajomy mówił, że Telewizja Trwam pokazała ten plakat z komentarzem, że źle wychowałem syna i dlatego został gejem" - opowiada.
Nie żałuje jednak, że się zgodził, choć początkowo odmówił. Doszedł jednak do wniosku, że to doskonała okazja, by wyjść ze "strefy niedomówienia" i sieci podejrzeń.
Gdy syn ujawnił się na drugim roku studiów, pisząc list z dalekiego Tajwanu, i tłumacząc, że jeśli go nie zaakceptują, zostanie tam na stałe, przez kilka dni razem z żoną płakali. Później zaczęli się o niego martwić. Dotarło do nich, że ktoś z powodu orientacji może prześladować i skrzywdzić ich dziecko.
Kowalski wyznaje, że wiele razy analizował później tę sytuacją, próbując zrozumieć, dlaczego syn nie powiedział mu tego osobiście. O to ma do siebie największe pretensje.
"Jak mogłem nic nie wiedzieć? Nie domyślić się? Nie znałem własnego syna!" - mówi.
"Przygnębiło mnie, że Kuba musiał się męczyć wobec nas. Że nie powiedział. Że ten wyjazd był ulgą, dopiero tam mógł powiedzieć: jestem wreszcie sobą".
Dziś ma z nim dobry kontakt, poznał jego partnera Adama i jest z nich dumny. "Patrzę na szczęśliwe dzieci i czuję radość" - podkreśla.