Aktorka szczerze o skandalu
Przed paroma tygodniami Hillary Swank pojechała do Czeczenii i wychwalała pod niebiosa polityka, odpowiedzialnego za zabicie tysięcy ludzi. Teraz wciąż kaja się za to przed amerykańską opinią publiczną...
W październiku hollywoodzka aktorka wywołała międzynarodowy skandal, inkasując 1,5 mln dolarów za wzięcie udziału w urodzinowej imprezie czeczeńskiego dyktatora, Romana Kadyrowa. Sypała komplementami jak w rękawa i mówiła do niego per "panie prezydencie". Chwaliła też czeczeńskiego przywódcę za "promowanie i wspieranie pokoju".
Od tamtej pory jej wizerunek został tak mocno nadszarpnięty, że nawet jej własna agencja PR rozwiązała z nią umowę! Sama laureatka Oscara udziela zaś od tamtej pory jednego wywiadu za drugim, przepraszając i tłumacząc się przed opinią publiczną. Twierdzi, że przed wyjazdem do Czeczenii nie wiedziała, kim jest Kadyrow, a ostrzegawczych wiadomości od organizacji broniących praw człowieka nie dostała.
"Wstydzę się za siebie. Powinnam wiedzieć, do kogo jadę" - mówiła po raz kolejny w rozmowie z Jayem Leno. Pieniądze zarobione dzięki udziałowi w wydarzeniu przekazała podobno na jakiś szczytny cel. Jaki? Nie uściśliła.