Alarm w domu Kurskich! Pirotechnicy musieli zbadać "obiekt"
W poniedziałek wieczorem media obiegła informacja o alarmie w domu Jacka i Joanny Kurskich. Według "Super Expressu" obecna w mieszkaniu niania odebrała podejrzaną paczkę. Na miejsce zostali wezwani policyjni pirotechnicy, którzy przewieźli pakunek w bezpieczne miejsce, gdzie mogli sprawdzić jego zawartość. W środku nie znajdowały się niebezpieczne materiały.
W poniedziałek 19 grudnia późnym popołudniem w domu Joanny i Jacka Kurskich podniesiono alarm. Kurier dostarczył pod ich adres podejrzaną paczkę, którą miała odebrać niania. Tajemniczy pakunek zaniepokoił byłego prezesa Telewizji Polskiej.
Według informacji "Super Expressu", na miejsce wezwano policyjnych pirotechników, którzy w bezpiecznych warunkach sprawdzili zawartość pakunku.
W okolicach godziny 17:00 funkcjonariuszom udało się wywieźć paczkę i sprawdzić jej zawartość. Okazało się, że w środku nie znajdowały się żadne niebezpieczne materiały.
"Super Express" dowiedział się, że Joanna Kurska, w chwili zdarzenia, przebywała poza domem i pozostawała w stałym kontakcie z mężem.
Jak podaje tabloid, to nie pierwsza taka sytuacja w domu Kurskich. Wcześniej mieli już otrzymywać pogróżki, a gdy Joanna była w ciąży, tuż przed porodem, dostali przesyłkę, w której znajdowały się fragmenty ludzkich kości i zęby.
W związku z dzisiejszą sytuacją zwróciliśmy się do PR TVP o komentarz, ale do chwili publikacji materiału, nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Jacek Kurski, po tym jak przestał być prezesem TVP, otrzymał nową posadę. Niebawem rozpocznie pracę jako przedstawiciel Polski w Radzie Dyrektorów Wykonawczych Banku Światowego w Waszyngtonie.
Przy okazji pojawiły się pytania o pracę jego żony. Przypomnijmy, od września objęła stanowisko szefowej "Pytania na śniadanie". Na chwilę obecną wiadomo, że Joanna Kurska została wezwana na rozmowę do nowego prezesa, Mateusza Matyszkowicza. Jak potoczyło się to spotkanie? Dowiecie się tutaj.
***
Zobacz także:
Wigilia pracowników TVP skończyła się skandalem! Na miejscu policja i karetka pogotowia
Tomasz Lis ujawnił, co powiedzieli mu lekarze w szpitalu. Nie mieli dobry wieści
Cezary P. po latach usłyszał wyrok. Sąd Okręgowy odrzucił apelację "Dilera gwiazd"