Alarmująca sytuacja u Pauliny Smaszcz. Pilnie musi zgłosić się do szpitala
Paulina Smaszcz (50 l.) nie ukrywa, że leczy się onkologicznie i neurologicznie. Jak wyznała, jej stan zdrowia jest tak poważny, że właściwie mogłaby przejść na rentę. „Kobieta-petarda” postanowiła jednak walczyć, chociaż każda wizyta w szpitalu napawa ją głębokim lękiem.
Paulina Smaszcz dwa lata temu napisała książkę „Bądź Kobietą Petardą! Jak zająć się sobą i żyć świadomie”, w której podzieliła się własnymi doświadczeniami.
Chociaż przed wydaniem książki kojarzyła się głównie z Maciejem Kurzajewskim, zwolnieniem z TVP, eksponowaniem klatki piersiowej w garniturze bez stanika oraz barwnymi wypowiedziami, zahaczającymi o tematy gastryczne, okazało się, że jej życie jest dużo bardziej skomplikowane niż wszyscy myśleli.
Spore fragmenty książki Smaszcz poświęciła wyznaniom na temat swojego stanu zdrowia, po tym, gdy pewnego dnia obudziła się z niedowładem nóg. Jak twierdzi, to właśnie problemy z kręgosłupem położyły się cieniem na jej karierze i małżeństwie z Maciejem Kurzajewskim.
Od tamtej pory nie ukrywa faktu, że leczy się onkologicznie i neurologicznie.
Na szczere wyznanie na ten temat zdobyła się po tym, gdy straciła pracę w firmie, w której zajmowała się marketingiem. Po argument zdrowotny sięgnęła, gdy pojawiły się opinie, jakoby jej zwolnienie miało związek z publicznymi atakami na Macieja Kurzajewskiego, jego nową partnerkę, Katarzynę Cichopek i każdego, kto się nawinie. Jak wyjaśniła Paulina na Instagramie:
"Niestety, jestem w trakcie intensywnego leczenia onkologicznego i neurologicznego. Mam też intensywną rehabilitację, by nie dopuścić do kolejnego niedowładu. Nie mogę już pracować po 12 godzin w jednej pozycji. Nie chcę też iść na rentę".
Niedawno wyjawiła, że niedowład części twarzy i problemy z mową nasiliły się. Jak wyznała na nagraniu:
"Ostatnio coraz mniej wyraźnie mówię, mam problem z jedną częścią twarzy, zaczyna się duży problem neurologiczny. Ale ja sobie nad tym popracuję, ja się nie dam, podniosę się, będzie jeszcze dobrze".
Paulina, jak przystało na „kobietę-petardę” postanowiła walczyć o swoje zdrowie, a między konsultacjami lekarskim, badaniami i hospitalizacjami żyć tak normalnie, jak tylko się da. W rezultacie niemal prosto z urlopu musi iść do szpitala. We wpisie zilustrowanym zdjęciem w basenie, wyznała:
"Dzisiaj jest dla mnie radosne, bo zjadłam śniadanie z przyjacielem, jutro dla mnie wielki dzień i ogroooooomne szczęście, niedzieli już się boję, bo wieczorem szpital, a w poniedziałek kontrola, ale już w środę 12. spotykam się z Wami w Poznaniu. (…) I tak każdy dzień inny, trochę nieprzewidywalny i nieznany pod względem uczuć i emocji, ale z każdego wyciskam z całych sił cytrynę, by płynęła lemoniada, a nie tylko łzy, smutek i rozczarowanie. Wszystko mija, nawet gdy nie widać jeszcze światełka".
Paulina Smaszcz oficjalnie swoją karierę jako coacha rozpoczęła 8 lat temu, gdy na bankiecie zaprezentowała dekolt do pępka, a następnie wyznała w telewizji śniadaniowej, że „rzyga na idealność”. Potem zabłysnęła opinią na temat „ob******** p***”, którą uważa ze najpopularniejszą ścieżkę kariery wśród ładnych kobiet, znanych z reklam. Potem broniła swoich słów, tłumacząc, że z jej doświadczenia jako „coacha” wynika, że do kobiet znacznie lepiej trafiają wulgaryzmy niż kulturalne wypowiedzi.
3 lata temu Smaszcz rozwiodła się z Maciejem Kurzajewskim. Jak wyznała, cieniem na ich związku położyła się jej choroba. Jak wspominała, objawy pojawiły się nagle. Po prostu pewnego dnia obudziła się z niedowładem nogi i ogromnym bólem. Przeszła w sumie 5 poważnych operacji, po których odzyskała sprawność, jednak problemy neurologiczne nie zostały całkowicie wyleczone, a ponieważ mąż nie okazywał jej wsparcia, postanowiła się rozwieść.
Od tamtej pory ma do niego żal o to, że zaczął sobie na nowo układać życie.
Zobacz też:
Niewesoło u Cichopek i Kurzajewskiego. Przez Smaszcz ich związek "wisi na włosku