Aleksandra Konieczna odżyła przy młodym partnerze! Niezłe ciacho
Wierzyła, że miłością pokona uzależnienie ukochanego. Przegrała i zapłaciła za to ogromną cenę. Teraz nowego uczucia pilnuje jak największego skarbu. Na salonach mówi się, że to "niezłe ciacho"! Kim jest?
Dorastała w niewielkim Prudniku. Aleksandra Konieczna (54 l.) od początku musiała być twarda i liczyć przede wszystkim na siebie. - Dziadkowie mówili łamaną polszczyzną, mieszanką ukraińskiego i polskiego - wspomina dzieciństwo.
Kiedy wyjawiła, jakie ma plany na przyszłość, usłyszała, że domownicy modlą się, by ją wyrzucono ze szkoły.
- Wsparcie? Nie miałam go ani od rodziny, ani od znajomych. Nagle zdecydowałam: bach, wyjeżdżam do Warszawy! To było olśnienie, zrobić po swojemu. Mam czepne ręce, jak czegoś chcę, sięgam po to i często zdobywam - dodaje.
Sądziła, że świat otwiera przed nią szeroko bramę szczęścia, kiedy poznała reżysera Andrzeja Maja - człowieka, który imponował jej inteligencją, wrażliwością i artystycznym spojrzeniem na rzeczywistość. I, niestety, szybko okazało się, że ma z przystosowaniem się do tej rzeczywistości ogromne problemy.
Frustracje i kłopoty leczył alkoholem, popadając w coraz większe uzależnienie. Aleksandra urodziła córeczkę i sądziła, że potrafi pomóc ukochanemu, choć zewsząd słyszała głosy ludzi ostrzegających ją, że związek z człowiekiem, który zmaga się z nałogiem, nie ma przyszłości.
- Ale we mnie odezwał się głos: siłą swojej miłości go odczaruję, zmienię, uleczę. Nie udało się. Byłam współuzależnioną, a to jest taka sama choroba. Tyle że nie ma tu prostego niszczyciela chemicznego, alkoholu czy narkotyków. Coś umiera w człowieku przez sam związek z uzależnionym partnerem. Podejmuje się pijane decyzje, w malignie naraża zdrowie. To obłęd - nie ukrywała, jak potwornie niszczyła ją ta miłość.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Zrozumiała, że musi ratować maleństwo i siebie. - Pewnego dnia w oczach ośmiomiesięcznego dziecka zobaczyłam strach. Następnego dnia się spakowałam. Bo wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię, to te oczy będą coraz większe, bardziej przerażone - wyznała.
Poszła na terapię, dzięki której stanęła na nogi, choć nałóg męża okupiła utratą zdrowia - doznała udaru mózgu, przeszła operacje kręgosłupa i serca. W 2005 r. reżyser zmarł, a ona uczyła się twardo stąpać po ziemi. Wiedziała, że jest ktoś, dla kogo warto się starać. To córka Julia, która niedawno skończyła wydział produkcji filmowej i została też menadżerką swojej mamy.
Aleksandra postanowiła również napisać książkę - ukaże się ona za kilka miesięcy. Gwiazda nie ukrywa, że zmieniła się i jest jej z tym dobrze.
- Do niedawna byłam za bardzo poukładana, za wiele od siebie wymagałam, stosowałam autocenzurę. To się przekładało na moje ciało, chorowałam. Ale nauczyłam się mówić rzeczy trudne, czasem nieprzyjemne. Kiedyś gromadziłam to długo, a potem wywalałam w gniewie jak z syfonu - opowiada.
Co więcej, znalazła nową miłość. I od razu posypały się pytania o wiek ukochanego. - Nie mam poczucia, że mój partner jest ode mnie młodszy. Po prostu jest młody. A ponieważ ja też się tak czuję, no to oboje jesteśmy, metaforycznie, ludźmi w trampkach - ucina dywagacje aktorka.