Aleksandra Popławska: Tak teraz wygląda jej życie
Aleksandra Popławska (44 l.) podjęła jakiś czas temu radykalną decyzję. Wraz z rodziną zdecydowała się uciec z wielkiego miasta. Udało im się znaleźć idealne miejsce na ziemi, ciszę i intymność.
Uwielbia zanurzać stopy w odrobinę tylko przystrzyżonej trawie. Odkąd zamieszkała z rodziną na skraju Puszczy Kampinoskiej, często zaczyna tak dzień we własnym ogrodzie.
"Za płotem mieszkają dzikie zwierzęta i spokój, można iść do lasu uprawiać sport, kontemplować albo się wykrzyczeć" – opowiada „Wysokim Obcasom” Aleksandra Popławska (44).
Po latach, które spędziła w zatłoczonej Warszawie, a wcześniej, jako dziecko, na zabrzańskim blokowisku, to ogromna zmiana.
"Za ścianą mojego pokoju był zsyp, słyszałam wszystkie wyrzucane śmieci, a gdy grałam na pianinie, z góry i z dołu płynęły stukania – żebym grała ciszej" – wspomina aktorka.
W jej domu nie brakowało też awantur wywoływanych przez pijanego ojca, rodzina była pod opieką Niebieskiej Linii.
"Szukałam ciszy, intymności i niezależności" – dodaje.
Do dziś niewielu wie, kto jest jej mężem. A to przecież znany aktor...
Takie miejsce znalazła z mężem Markiem Kalitą (61) i nastoletnią córką Antoniną na wsi.
"W odwiedziny przychodzą całą rodziną kozy sąsiada. Ma też kury, które chodzą po okolicy, czasem dostaję od niego jajka" – opowiada.
Dom urządziła w stylu prowansalskim. Jest przytulny, pełen obrazów, pamiątek z podróży i książek.
Aktorka o regularnych porach serwuje bliskim posiłki, a kiedy od czasu do czasu wpadają goście, jest gwarno i wesoło.
Dorośli siadają przy kominku lub stole z dębowego drewna, a dzieci mają swoje królestwo w domku na drzewie.
Ola nigdzie nie czuła się tak sielsko i bezpiecznie.
"Nie bałam się przeprowadzić na wieś – to w mieście raz zostałam napadnięta i okradziona" – wyjawia.
Do stolicy rusza tylko, gdy pracuje lub kiedy z córką chce kupić coś do kolekcji winylowych płyt, których dźwięki rozbrzmiewają w ich rodzinnej enklawie.
***