Alicja Bachleda-Curuś: dla niej najważniejszy jest syn! Czy dla niego podejmie kluczową decyzję?
Alicja Bachleda-Curuś (33 l.) niedawno kupiła nowe mieszkanie w Krakowie, które kończy urządzać. Dojrzewa do ważnej decyzji. Bezpieczeństwo i syna jest dla niej najważniejsze. A w Los Angeles bywa niespokojnie. Przyjaciółka aktorki potwierdza, że chłopiec już niejednokrotnie przeżył stresujące chwile.
Każdego roku w maju oraz czerwcu w okolicach Los Angeles na skutek suszy wybuchają groźne pożary lasów. W tym roku były szczególnie niebezpieczne, dotarły do luksusowych dzielnic na przedmieściach miasta, także blisko miejsca, w którym mieszka Alicja Bachleda-Curuś.
Z pobliskiej dzielnicy Calabasas musiano ewakuować mieszkańców kilku domów. Kiedy rozpętało się piekło, aktorka natychmiast skontaktowała się ze swoimi rodzicami i przywiozła synka Henryka (6 l.) do Krakowa. Bezpieczeństwo ukochanego jedynaka jest dla niej najważniejsze.
- Alicja wie, że w najgorszym wypadku i ją spotka ewakuacja, ale nie chciała, aby Henio w tym uczestniczył. Już i tak był bombardowany komunikatami o niebezpiecznych pożarach w szkole i w telewizji. Zaczynał żyć w coraz większym strachu. Kilka razy obudził się w nocy z krzykiem. Dla Ali był to wystarczający powód, aby wywieźć dziecko do Polski. Szczęśliwie Henio zakończył już swój rok szkolny - opowiada "Dobremu Tygodniowi"przyjaciółka aktorki.
Alicja musiała wrócić do USA, a Henrykiem zajmują się dziadkowie, Lidia i Tadeusz. Rodzice aktorki martwią się o córkę i namawiają na przeprowadzkę. Oczywiście marzą o tym, by Alicja wróciła do kraju i była z wnukiem blisko nich.
Aktorka na razie nie uległa tym namowom. Z wielu względów. Przede wszystkim nie chce pozbawiać synka częstego kontaktu z ojcem, aktorem Colinem Farrellem (40 l.). Wielokrotnie powtarzała, że jest dobrym tatą, mają przyjacielskie relacje. Poza tym docenia uroki Kalifornii.
- Żyje się w Los Angeles dobrze. Dla Henia to raj. Ma i ocean, i góry, super szkołę, ogród, w którym może bawić się w dżunglę amazońską lub świat dinozaurów. To są rzeczy, których nie chciałabym go pozbawić - powtarza Alicja w wywiadach.
Czytaj dalej na następnej stronie
Dla jej mamy decyzja córki nie do końca jest zrozumiała, ale nie chce się wtrącać. Pomaga na tyle, na ile może i chce chronić swojego jedynego wnuka Henia.
- Wiedzieliśmy, co się dzieje w Los Angeles. Mieliśmy codzienny kontakt z córką - powiedziała Lidia Bachleda-Curuś "Dobremu Tygodniowi". Mama aktorki cieszy się, że teraz Alicja jest już z nimi i Heniem w kraju. Właśnie pracuje na planie nowego filmu Patryka Vegi "Pitbull. Niebezpieczne kobiety".
Choć aktorka zachwala Los Angeles, coraz bardziej czuje się tam samotna. W Ameryce jej kariera utknęła w martwym punkcie. Choć Colin regularnie płaci alimenty i jest czułym ojcem, już układa sobie życie z nową partnerką. Od kilku miesięcy widywany jest z urodziwą brunetką.
Tymczasem Alicja coraz więcej zawodowych propozycji otrzymuje z kraju. Niedawno kupiła też wygodne i przestronne mieszkanie w starej, ale gruntownie odremontowanej kamienicy w Krakowie. Może zaczyna już na poważnie myśleć o przeprowadzce do kraju? Byłaby blisko rodziny i przyjaciół.
- Nie wyobrażam sobie starości nigdzie poza Polską. Zwłaszcza, że starość w Los Angeles jest smutna. Rzadko spotykam tam rodziny z dziećmi i ich dziadkami. Staruszkowie są umieszczani w domach opieki - mówi na razie w wywiadach.
***
Zobacz więcej materiałów z życia celebrytów