Alicja Bachleda-Curuś musiała sprzedać dom w Los Angeles!
Alicja Bachleda-Curuś (32 l.) do tej pory mieszkała w domu, który był wygodny i promieniał słońcem. Ale musi się z niego wyprowadzić. Ponoć czas na nowe otwarcie.
Nie jest to łatwa decyzja, ale 32-letnia aktorka dobrze wie, że to jedyne rozwiązanie, które pozwoli jej uwolnić się od przeszłości i wreszcie stworzyć swoje miejsce na ziemi.
Dom, w którym czułaby się swobodnie i komfortowo. Tak, jak było w jej rodzinnym domu w Krakowie.
"Był trochę magiczny, z uśmiechniętą mamą i dobrą energią.
Po szkole my chodziliśmy po mieście, a ona zawsze wracała do domu. Powtarzała, że tam czuje się najlepiej" - wspomina w tygodniku "Świat i Ludzie" koleżanka Ali.
Nic więc dziwnego, że w dorosłym życiu także chce mieć swój azyl.
Kiedy związała się z Collinem Farrellem (39 l.), zamieszkali w jego domu.
Jednak w willi z czterema sypialniami, piwniczką na wino, basenem i ręcznie malowanymi płytkami Alicja nie czuła się dobrze.
Nie odpowiadał jej przepych, z jakim była urządzona.
Sprzedali ją i kupili inny dom, dużo mniejszy. Po rozstaniu aktorka mieszkała w nowym nabytku już tylko z synkiem Henrykiem (6 l.).
"Urządziłam go tak, żeby był szczęśliwy, przyjazny, ciepły i słoneczny. Jest w jasnych, optymistycznych barwach z dużymi białymi kanapami.
Wszędzie są książki, a także pamiątki i fotografie rodzinne" – zachwycała się gwiazda.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że to miejsce przypomina aktorce czasy, gdy była tu szczęśliwa z Collinem.
"Żeby zacząć cieszyć się życiem, Ala musi się stąd wyprowadzić. Zrozumiała, że to jedyna słuszna decyzja" – zdradza jej znajoma.
Aktorka dojrzała do decyzji, by sprzedać ten dom, ale co dalej?
Nie wie jeszcze czy kupi inny, czy może wybierze apartament. Skłania się raczej do tego drugiego.
Zasmakowała już życia w mieszkaniu i wie, że jest ono dużo wygodniejsze, szczególnie dla samotnej kobiety.
Teraz chce zamieszkać w miejscu, z którym nie wiążą się żadne wspomnienia.
Zależy jej, by poczuć, że wszystko zaczyna od nowa.