Alicja Bachleda-Curuś pragnie wrócić do Nowego Jorku
Zaskoczyła tą decyzją, ale jest nieugięta.
Alicja Bachleda-Curuś (32 l.) chce opuścić gościnne Los Angeles i z synkiem Henrym (6 l.) przenieść się do Nowego Jorku.
Aktorka nareszcie postanowiła pomyśleć o sobie. Chce się rozwijać, więcej wychodzić i spotykać z przyjaciółmi. W Los Angeles dzieje się dużo, ale... nie tak dużo jak w Nowym Jorku. To dwa różne światy.
- Los Angeles to przemiłe miasto do życia, szczególnie dla rodzin z dziećmi, które mają tam wielką przestrzeń. To zupełnie co innego niż Nowy Jork. Tu wszędzie można dojść na piechotę, a po drodze spotkać mnóstwo znajomych. Tu dużo się dzieje, także w środowisku, to jednak jest metropolia - mówi aktorka.
Nic więc dziwnego, że Alicja zatęskniła za miastem zwanym Wielkim Jabłkiem. Ma do niego sentyment. To tam stawiała pierwsze kroki, kiedy zdecydowała się na karierę aktorską w Ameryce.
W Nowym Jorku skończyła słynną szkołę aktorską Lee Straberga i zaczęła podbijać trudny, amerykański rynek filmowy. Zaledwie po 5 latach pobytu w USA zagrała w swoim pierwszym amerykańskim filmie "Trade". Wielka kariera była w zasięgu ręki. Ale na drodze stanęło życie.
Alicja urodziła synka Henry’ego Tadeusza i poświęciła się macierzyństwu. Zbudowała swój własny świat w Los Angeles. Tym samym oddaliła od nowojorskich przyjaciół i znajomych.
Dzisiaj, gdy Henio skończył już sześć lat, aktorka chce wrócić do miejsca, które daje jej życiowy napęd i inspirację. Tam czuje, że żyje!
- Alicja lubi pójść na imprezę, spotykać się z przyjaciółmi, którzy wiele dla niej znaczą, a żyją w Nowym Jorku. W Los Angeles tego jej zabrakło - mówi w rozmowie z tygodnikiem "Świat i ludzie" przyjaciółka aktorki.
Czy w Nowym Jorku, w którym Alicja czuje się najlepiej, zacznie się nowy rozdział w jej życiu? Może kariera aktorki nabierze tempa, a życie prywatne odżyje?