Alicja Bachleda-Curuś: To nie była łatwa decyzja. Sytuacja jest jednak wyjątkowa
Alicja Bachleda-Curuś (36 l.) i Colin Farrell (43 l.) podjęli decyzję dotyczącą przyszłości syna, 10-letniego Henry'ego Tadeusza.
Kiedy kilka tygodni temu aktorka po raz kolejny zabrała syna do rodzinnego Krakowa, jak zwykle opowiadała mu o historii królewskiego miasta.
Henio, który lubi takie wyjazdy, słuchał jej z o wiele większym zainteresowaniem niż dotąd. Lata płyną, a on rozumie coraz więcej, ma już swoje pasje, a nawet plany na przyszłość.
Sama Alicja (sprawdź!) doskonale pamięta moment, kiedy oświadczyła mamie, czym chciałaby się zajmować.
- Zobaczyłam dzieci na scenie w Telewizji Kraków. Pokazałam je mamie i powiedziałam, że chciałabym tak występować - wspomina.
Na szczęście pani Lidia nie pozostała głucha na prośby ukochanej córki. - Pomagałam jej, wożąc z jednych zajęć na drugie. Czasem miałam nawet wyrzuty sumienia, że pozwalałam na to wszystko, bo oprócz normalnej szkoły była jeszcze baletowa, muzyczna, a nawet eksperymentalny teatr muzyczny - wylicza mama aktorki.
Teraz podobną decyzję Alicja musiała podjąć w związku z przyszłością swojego syna.
Czytaj dalej na następnej stronie...
- Henio fascynuje się światem kina. Oboje z jego tatą wiemy, że ten zawód niesie ze sobą wiele niebezpieczeństw, więc chcemy się upewnić, że rzeczywiście kocha aktorstwo - mówi aktorka.
Stąd decyzja o zapisaniu syna do aktorskiej szkoły dla dzieci w Los Angeles.
Ponoć długo się z Colinem nad tym zastanawiali, bo przez każde dodatkowe zajęcia chłopiec ma mniej wolnego i może stracić radość z dzieciństwa. Dlatego gwiazda postanowiła skonsultować to także ze swoją mamą.
- Kiedy Ala była mała, marzyła, by śpiewać, tańczyć i występować. Była konsekwentna i zdecydowana - wspomina Lidia Bachleda-Curuś.
Dzięki temu Alicja wiedziała, co ma teraz zrobić. To właśnie dlatego z Colinem zdecydowali dać synowi szansę. Oboje wierzą, że ją wykorzysta.