Alicja Bachleda-Curuś zamartwiała się o Marcina Gortata!
Kiedy szalał huragan Irma, Marcin był w swoim domu na Florydzie. Alicja z niepokoju odchodziła wtedy od zmysłów.
Doniesienia synoptyków były przerażające - huragan Irma sieje nieprawdopodobne zniszczenie. Nic dziwnego, że gdy zaczął niebezpiecznie zbliżać się do Florydy, Alicja Bachleda-Curuś (34 l.) i Marcin Gortat (33 l.) przeżyli chwile grozy. Koszykarz właśnie na Florydzie w Orlando ma jeden z dwóch amerykańskich domów. I tak się złożyło, że został w nim, gdy niszczycielski żywioł rujnował kolejne tereny.
Aktorki nie było wtedy w Orlando i choć martwiła się o Marcina, musiała zaakceptować jego decyzję o pozostaniu na Florydzie. Jednak uważnie śledziła wydarzenia. Tymczasem komunikaty mediów były coraz bardziej przerażające. Huragan zrujnował kilka karaibskich wysp, pozbawiając ludzi dobytku całego życia. Potem obrał trasę na Florydę. W niedzielę, 10 września, prezydent Donald Trump ogłosił tam stan klęski żywiołowej.
W wyniku wichury i deszczu kilkadziesiąt osób poniosło śmierć. Ludzie z całego świata dowiadywali się o los swoich najbliższych, którzy zostali na terenach zagrożonych klęską. W takich chwilach trudno nie myśleć o tym, czy ukochane osoby na pewno są bezpieczne.
Dlaczego Gortat nie opuścił Florydy? Życie sportowca wyznacza rytm zawodów. Nie inaczej jest w przypadku najlepszego polskiego koszykarza. Gdy zbliża się sezon rozgrywek, Marcin przestaje być panem swojego czasu. - Codziennie ma dwa treningi, siłowy i drużynowy, w weekendy tylko siłowy. Choć gra w drużynie z Waszyngtonu, trenuje w Orlando, gdzie na co dzień mieszka. Jednak w okresie przygotowań do sezonu nie może już nigdzie wyjeżdżać i musi uczestniczyć w ustalonych zajęciach - zdradza "Na żywo" jego znajomy.
- Nawet gdy nadciągała Irma, treningi odbywały się zgodnie z planem - tłumaczy nasz informator. Nic dziwnego, że gdy 12 września sportowiec pokazał na Instagramie zdjęcie swojego domu i posesji, na którym widać powyłamywane konary drzew, jego bliscy zamarli z niepokoju. Zdjęcie podpisał: "Dużo sprzątania przede mną". Zaniepokojeni fani zaczęli dopytywać, czy nic mu się nie stało. Niektórzy oferowali też pomoc.
- Alicja drżała o Marcina - mówi znajomy sportowca. Oczywiście władze klubu Washington Wizard, w którym od ponad pięciu lat gra Gortat, na bieżąco monitorowały sytuację pogodową i były przygotowane na ewakuację swoich zawodników. - Obyło się bez tego, choć wyglądało to groźnie. Wichura połamała drzewa na posesji Marcina, przez dwa dni nie miał też prądu w swoim domu - zdradza "Na żywo" znajomy sportowca.
Na szczęście sprzątanie to największa konsekwencja tego, co wyrządziła Irma. Sportowiec z pewnością wynajmie ekipę, która pomoże mu doprowadzić dom do należytego porządku. On sam koncentruje się teraz na swojej pracy. Zaczyna 11. sezon w NBA i na czas rozgrywek przenosi się do swojego drugiego domu, który znajduje się w Waszyngtonie. Niestety, w związku z tym przez najbliższe miesiące będzie mniej czasu spędzał z Alicją.
To trudny moment, ale Marcin umie motywować się do walki na boisku. Zwłaszcza gdy, tak jak teraz, wspierają go fani, a przede wszystkim osoba bliska jego sercu.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: