Alicja Majewska była przy nim do samego końca! Co za poświęcenie!
Choć porzucił Alicję Majewską (70 l.) dla innej kobiety, ona nigdy nie przestała go kochać. Była przy nim, gdy walczył z rakiem i nie opuściła aż do śmierci. Tygodnik zdradza kulisy ich niezwykłego uczucia.
Przez wiele lat z oddaniem opiekowała się mamą, która przeszła udar. Dzieląc czas między estradę, a obowiązki domowe nie miała czasu na ułożenie sobie życia osobistego.
Był też inny powód. Nigdy nie przestała kochać byłego męża - Janusza Budzyńskiego (†57). Poznali się w czasie tournée artystki po Związku Radzieckim.
"Kawior i szampańskoje! To była najpiękniejsza trasa koncertowa i najpiękniejsza przygoda związana z moim śpiewaniem" - wspominała potem Alicja Majewska.
Janusz wspierał ukochaną.
"Miałam opiekuna - to był mój mąż. Sama nigdy nie zaniosłabym dokumentów do komisji kwalifikującej na festiwal w Opolu. Nie wierzyłam w siebie, ale miałam wokół ludzi, którzy we mnie wierzyli" - wspomina w wywiadzie.
Niestety, szybko się okazało, że małżonek nie jest jej wierny. Rozwiedli się w 1984 roku. Piosenkarka, znana z pogody ducha, starała się nie chować urazy w stosunku do byłego partnera. Gdy zdiagnozowano u niego raka, wspierała go i otoczyła opieką.
"Choć się z Januszem rozstaliśmy, pozostaliśmy w przyjaźni. Zmarł na późno wykryty nowotwór. Do końca byłam przy nim. Jego śmierć była dla mnie ogromną traumą. Od tego momentu regularnie się badam i powtarzam wszystkim, że trzeba się badać, aby móc zapobiec tragedii" - wyznała "Zwierciadłu" artystka.
Po śmierci męża Alicja już nigdy nie związała się z żadnym mężczyzną. Jedyny, z jakim jest widywana, to jej przyjaciel, akompaniator i autor piosenek, Włodzimierz Korcz. Znajomi piosenkarki mówią, że pamięć o byłym mężu jest w Alicji zbyt silna, by mogła myśleć o życiu u boku kogoś innego.
***
Zobacz więcej materiałów wideo: