Alicja Ostrouch z "Love Island" komentuje krzywdzące słowa Agnieszki! [POMPONIK EXCLUSIVE]
Alicja Ostrouch była uczestniczką 7. edycji programu "Love Island. Wyspa miłości". 26-latka liczyła, że znajdzie w programie miłość i przy okazji uda jej się wygrać 100 tysięcy złotych. Niestety, mężczyzna, z którym flirtowała został w programie i... ich kontakt się skończył. Do willi wkroczyli nowi Islanderzy i się zaczęło! Ostatnio z ust Agnieszki padły okropne słowa. Jak ocenia je Alicja? Wyjawiła to w rozmowie z Pomponikiem!
Alicja Ostrouch z "Love Island. Wyspa miłości" 7 mieszka na co dzień w Gdańsku. Była uczestniczka najnowszej edycji reality-show odpadła z programu, lecz nadal interesuje się tym, co dzieje się w hiszpańskiej willi. Zwłaszcza że został tam uczestnik, z którym wiązała nadzieję na stworzenie związku.
Alicja Ostrouch w rozmowie z Pomponikiem wyznała, że jest bardzo zdziwiona zachowaniem Agnieszki i taką powierzchowną oceną ludzi.
Przypomnijmy, że Agnieszka, rozmawiając z Kubą wyraziła swoją niechęć do jazdy komunikacją miejską: "Ta sytuacja, z tym że nie jeździsz autem i powiedziałeś coś o autobusie i ja miałam takie... Duże oczy zrobiłam. Różni ludzie jeżdżą tymi tramwajami i autobusami. Są dziwni, tacy strasznie obrzydzający. Ja nie chciałabym mieć na co dzień styczności z takimi ludźmi. Wiesz, o co chodzi".
Z kolei Kuba krótko zripostował: "Mamy inne podejście do tego. Ja mieszkam w centrum i nie potrzebuję samochodu".
W rozmowie z Pomponikiem Alicja skomentowała oburzające słowa Agnieszki, które uchwyciły kamery w willi.
"Ja się w ogóle nie dziwę, że ludzie się oburzyli. Co prawda komunikacją miejską nie jeżdżę, bo mam taką pracę, że muszę być bardzo mobilna. Wszędzie jeżdżę autem, nieraz też wożę klientów, więc ciężko by było, żebym do klienta powiedziała: "To tutaj zaraz mamy autobus". No nie!" - podsumowała Alicja, która jest agentką nieruchomości.
Okazało się, że Alicja nie jest księżniczką, która za żadne skarby nie wsiadłaby do autobusu czy tramwaju."Pewnie, że [bym wsiadła - przyp. red.]!". Nawet była Islanderka przytoczyła krótką opowiastkę z życia, jak to pierwszy raz jechała metrem w Warszawie!
Zapytana o wrażenia Alicja stwierdziła, że nie zauważyła, żeby w metrze byli opisywani przez Agnieszkę "dziwni" albo co gorsze "obrzydzający" ludzie: "Nie, nie wiem skąd to się wzięło [generalizowanie Agnieszki - przyp.red.], nie uznałam tych ludzi za dziwnych. Nigdy nie miałam takiego skojarzenia, że autobusem czy tramwajem jeżdżą dziwni ludzie" - podsumowała Alicja.
Okazało się, że 26-latka ma takie same zdanie na temat mieszkania w centrum i korzystania z komunikacji miejskiej, co Kuba: "Jak ktoś mieszka w centrum miasta i ma wsiadać do auta i się tłuc w korku, gdzie może przejechać sobie tramwajem 3 przystanki, no to kurcze, to wygoda! (...) Jeżdżę do Warszawy z Gdańska, jeżdżę sobie pociągiem, no bo fajnie - usiądę, kawkę wypiję, prześpię się chwilę, makijaż sobie w drodze zrobię, więc rewelacja dla mnie!"
Przy okazji Alicja podzieliła się szczerym wyznaniem na temat posiadania przez mężczyznę prawa jazdy i samochodu. Czy jeśli potencjalny partner nie ma tych dwóch rzeczy, to jest skreślony u Islanderki?
"Powiem szczerze. Kiedyś miałam podejście "Trudno, nie ma auta, to nie ma". Dałam się tak zrobić [z pewnym partnerem - przyp .red.], że on nie miał samochodu, nie miał prawa jazdy - ja go wszędzie woziłam, byłam jego kierowcą. Od tamtej pory powiedziałam sobie: "No nie". Facet musi mieć przynajmniej prawo jazdy. Jeżeli nie miał potrzeby kupowania auta ok, nie musiał, ale prawo jazdy musi mieć (...) Ja lubię prowadzić, ale czasami jeżdżę w długie trasy, więc fajnie by było, żeby ten facet był zaradny. Prawo jazdy musi być".
A wy macie własne autko?
Czytaj też:
"Love Island": Julia w środku nocy poprosiła Huberta, by poszedł za nią. Nie wiedział, co go czeka
"Love Island. Wyspa Miłości": Kamil poszedł na randkę z Julią. Jego partnerka oburzona!