Reklama
Reklama

Andrzej Antkowiak: Przez alkohol stoczył się niemal na dno... Przyczyn jego śmierci nigdy dokładnie nie wyjaśniono!

Andrzej Antkowiak był na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku jedną z największych gwiazd Telewizji Polskiej. Znali go nie tylko miłośnicy poniedziałkowego Teatru TV i czwartkowej „Kobry”, ale też większość dzieciaków, bo to właśnie jego głosem przez pewien czas mówiła legendarna „Niewidzialna ręka” z „Teleferii” i „Ekranu z bratkiem”. Dziś nazwisko tego zapomnianego aktora kojarzone jest niemal wyłącznie z samobójstwem młodszej od niego o piętnaście lat kochanki, która targnęła się na swoje życie wkrótce po jego śmierci...

Choć Andrzej Antkowiak miał wszystko, czego potrzebuje aktor, by zostać gwiazdą filmową - urodę amanta, urok osobisty, wielki talent i charyzmę - polskie kino nie potrafiło go wykorzystać. On sam mówił, że do szczęścia wystarcza mu praca w teatrze oraz w telewizji, ale jego znajomi wiedzieli, że marzy o wielkich rolach na wielkim ekranie i cierpi, widząc, jak koledzy zgarniają mu je sprzed nosa... Pewnie dlatego, że nie radził sobie z tym, zaczął pić.

Reżyserzy bali się go, bo potrafił "popłynąć"

Andrzej Antkowiak od dzieciństwa marzył, by zostać aktorem. Jego młodość przypadła na lata wczesnego PRL-u, kiedy ludzie mieszkający w podnoszącym się z powojennych gruzów kraju walczyli o przetrwanie i - bardziej niż rozrywki - potrzebowali chleba, a o losach osiemnastolatków decydowali za pomocą nakazów pracy urzędnicy. 

Reklama

Po maturze Andrzej został skierowany do pracy w biurze Cepelii w Poznaniu. W ogóle mu się to nie podobało, więc po zaledwie kilku miesiącach postanowił rzucić posadę, wyjechał do Kielc i zapisał się do słynnego Studium Aktorskiego Byrskich działającego przy tamtejszym Teatrze im. Stefana Żeromskiego. Miał 22 lata, gdy ukończył szkołę i z dyplomem aktora wrócił do rodzinnego Poznania. 

Zanim Andrzej Antkowiak w 1964 roku zamieszkał w Warszawie, miał już na swoim koncie mnóstwo ról na scenach Poznania i Katowic. Przeniósł się do stolicy, bo wciąż dostawał oferty z Teatru TV i chciał być - jak twierdził - bliżej telewizji. Wierzył, że z małego ekranu w końcu trafi na wielki... 

Niestety, polskie kino nie miało na niego pomysłu i oferowało mu jedynie epizody. Dopiero po latach wyszło na jaw, że reżyserzy bali się go zatrudniać do swoich filmów, bo pił i zdarzało mu się "popłynąć". 

Kobiety za nim szalały

To, że miał słabość do mocnych trunków i nie wylewał za kołnierz, nie przeszkadzało wpatrzonym w niego jak w obrazek kobietom. Był moment, że cała Warszawa plotkowała o jego romansie z Kaliną Jędrusik, którą poznał podczas współpracy z "Kabaretem Starszych Panów". Mówiono też, że jest nim zauroczona sama Nina Andrycz, u boku której zagrał m.in. w "Moralności pani Dulskiej" w stołecznym Teatrze Polskim.

Teatr Polski w Warszawie Andrzej Antkowiak nazywał swoim drugim domem. To właśnie tu, na scenie przy ulicy Karasia, zagrał swe najwybitniejsze role. Także tu poznał dziewczynę, która była miłością jego życia. 

Był 1974 rok, kiedy etat w Polskim dostała świeżo wówczas upieczona absolwentka warszawskiej szkoły teatralnej Anna Szczepaniak. 23-letnia aktorka zakochała się w dobiegającym już czterdziestki Antkowiaku od pierwszego wejrzenia, ale... bez wzajemności. Nie przeszkadzało jej nawet to, że mężczyzna, na punkcie którego wręcz oszalała, ma żonę, a ją traktuje jak po prostu kolejną swoją miłostkę. 

Dla niego rzuciła swojego narzeczonego (jeszcze w czasie studiów zaręczyła się z Andrzejem Strzeleckim) i była gotowa na wszystko, byle się rozwiódł i poślubił ją. Antkowiak obiecał jej, że kiedyś będą razem na dobre i na złe, ale wcale nie śpieszył się z wywiązaniem się z danego jej słowa. 

Stracił etat przez pijaństwo

Tymczasem Ania robiła coraz większą karierę i wróżono jej wspaniałą przyszłość w zawodzie. Niesłychaną popularność dała jej rola Wiesi w serialu "Daleko od szosy". Andrzej Antkowiak zdawał sobie z kolei sprawę z tego, że najlepsze lata ma już za sobą i, choć ciągle spełniał się na scenie, coraz trudniej znosił brak propozycji filmowych. 

Ostatnią rolę filmową - w "Koperniku" Ewy i Czesława Petelskich - zagrał dwa lata przed poznaniem Anny Szczepaniak! Kiedy młodziutka aktorka pojawiła się w jego życiu, był już uzależniony od alkoholu. Wiosną 1978 roku Andrzej Antkowiak niespodziewanie stracił pracę w Teatrze Polskim. Zwolniono go, bo coraz częściej pojawił się na próbach i spektaklach po kieliszku. 

Na nic się zdała interwencja Anny i złożona przez nią dyrektorowi obietnica, że wyciągnie aktora z nałogu i pomoże mu odzyskać władzę nad własnym życiem. Antkowiak dostał wypowiedzenie, a jego kochanka na znak protestu zrezygnowała z etatu i odeszła razem z nim. Zatrudniła się w stołecznej Syrenie, ale kiedy Andrzej dostał propozycję dołączenia do zespołu Teatru im. Jaracza w Olsztynie i zdecydował się na przeprowadzkę, wyjechała razem z nim. 

On zmarł wskutek pobicia, ona wyskoczyła z okna

Andrzej Antkowiak był już wtedy po rozwodzie. Dzięki Annie pił ponoć mniej niż kiedyś... Nazywał aktorkę miłością swojego życia, planowali wspólną przyszłość, myśleli nawet o dzieciach. Dopiero po jego śmierci okazało się, że miał jeszcze przed sobą bardzo długą drogę do trzeźwości, a ukochana tylko go kryła, opowiadając znajomym, że udało mu się pokonać nałóg. 

W drugiej połowie stycznia 1979 roku 43-letni wówczas aktor trafił do olsztyńskiego szpitala jako ofiara napadu i pobicia. Był w strasznym stanie. Okoliczności tragicznych wydarzeń, w których tego dnia uczestniczył, nigdy nie zostały wyjaśnione. 

Choć lekarze robili, co mogli, by uratować mu życie, nie odzyskał przytomności i 21 stycznia, wkrótce po operacji, zmarł. Jako bezpośrednią przyczynę śmierci podano tętniaka mózgu. Czterdzieści dni później, 2 marca 1979 roku, Anna Szczepaniak rzuciła się z okna jednej z kamienic w Warszawie. Miała 28 lat. 

 W 2022 roku będzie potrzebna nowa szczepionka?!

Awaria Facebooka. Co się stało? Są pierwsze ustalenia 

Zobacz więcej materiałów wideo:

  

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy