Reklama
Reklama

Andrzej Badeński był gwiazdą sportu! Umarł w zapomnieniu w przydrożnym rowie!

Zmarły w 2008 roku lekkoatleta Andrzej Badeński – medalista olimpijski i 27-krotny rekordzista Polski w biegach na 400 metrów oraz w sztafetach – miał w latach swej największej świetności opinię największego wśród polskich sportowców playboya i awanturnika. Po tym, jak w 1974 roku uciekł z kraju, komunistyczna bezpieka skazała go na zapomnienie. Wszelkie informacje na jego temat docierające do Polski z RFN, gdzie dostał azyl, objęte były cenzurą. Skończył w przydrożnym rowie tuż obok zamkniętego ośrodka dla alkoholików, w którym się leczył... Do dziś nie wiadomo, co było przyczyną jego śmierci.

Andrzej Badeński był w latach 60. ubiegłego wieku jednym z najlepszych polskich lekkoatletów. Bił rekord za rekordem i zdobywał medale na międzynarodowych zawodach, a przy tym lubił - jak wspominają ci, którzy go znali - dobrze się zabawić, czarować kobiety i pić na umór. Koledzy nazywali go playboyem, bo podobno... żadnej nie przepuścił. A że był bardzo przystojny, kobiety lgnęły do niego jak muchy do miodu.

Zapracował na sławę playboya

"Kiedy nie był już wyróżniającym się sportowcem, kupił sobie VW-garbusa, podrywał dziewczyny i uczciwie zapracował na sławę playboya. W chwilach wolnych od biegania startował w samochodowych rajdach i ostro bankietował. Słynął przy tym z ekstrawaganckich strojów i lekceważącego stosunku do otaczającej rzeczywistości" - pisał o nim w swym "Atlasie kryminalnym" Janusz Atlas.

Reklama

O karierze sportowej Andrzeja Badeńskiego, który nieśmiertelność zapewnił sobie wspaniałymi występami na igrzyskach w Tokio i Meksyku, wiadomo dosłownie wszystko. Nie jest też (i nigdy nie było) tajemnicą, że biegacz miał słabość do alkoholu i często, będąc po kieliszku, wdawał się w awantury. Był stałym gościem legendarnej warszawskiej dyskoteki "Nimfa", gdzie pewnego dnia pobił wicenaczelnego "Sztandaru Młodych", któremu wcześniej chciał uwieść żonę. Redaktor Andrzej Bajorek zgłosił sprawę na milicję.

"Bajorek w poczuciu urażonej męskiej dumy (...) uruchomił swoje wszystkie partyjne układy i Badeński zaczął mieć nieprzyjemności" - wspominał Janusz Atlas, który pracował wtedy w "Sztandarze Młodych".

Ukarany dla przykładu

Właśnie od bójki z Andrzejem Bajorkiem w "Nimfie" zaczęły się poważne kłopoty Badeńskiego. Najpierw kolektyw Związku Młodzieży Socjalistycznej przy CWKS "Legia" wyrzucił go z szeregów organizacji, której był przewodniczącym, potem sprawą zajęli się oficerowie śledczy z Wojskowej Służby Wewnętrznej ("Legia" była klubem wojskowym, a Badeński podoficerem służby zawodowej Ludowego Wojska Polskiego), aż w końcu klub zawiesił go w prawach sportowca i przestał wypłacać mu pensję. Podobno ktoś z Komitetu Centralnego PZPR wydał polecenie, by Andrzeja Badeńskiego ukarać dla przykładu.

Sportowiec postanowił zrobić ze sprawy show i - to słowa Janusza Atlasa, który był świadkiem na procesie lekkoatlety - "zachowywał się jakby mu Pan Bóg rozum odebrał".

"Pod sąd zajechał samochodem, szpanersko - z piskiem opon, ubrany w galowy mundur żołnierza LWP i narzuconą nań kurtką amerykańskiego marines z różnymi "gapami" na rękawach i nalepką "US ARMY" na lewej piersi. Tak też go zobaczyli sędziowie w mundurach i od razu postawili do raportu" - relacjonował Atlas w "Atlasie kryminalnym".

Sąd uznał Badeńskiego winnym chuligańskiej napaści na Andrzeja Bajorka i skazał na karę pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu, o czym już następnego dnia triumfalnie redaktor Bajorek poinformował całą Polskę na łamach "Sztandaru Młodych".

Wyrzucenie z klubu i z wojska, wyrok, pozbawienie zarobków i... zakaz reprezentowania Polski za zawodach międzynarodowych sprawiły, że Andrzej Badeński z dnia na dzień wylądował na bruku. Nie mógł znaleźć pracy, bo nikt nie chciał zatrudnić mężczyzny z wyrokiem!

"I tak redaktor B. ze znaczną pomocą swoich ważnych przyjaciół skończył pierwszego playboya polskiego sportu" - stwierdził w swej książce Janusz Atlas.

Jego nazwisko znalazło się na czarnej liście

W 1974 roku, a więc tuż po skazaniu, Badeński - nie wiadomo, dlaczego - znalazł się na liście "działaczy" mających kibicować jedenastce Kazimierza Górskiego na mistrzostwach świata w piłce nożnej w RFN. Były już wtedy lekkoatleta pożyczył pieniądze od znajomych i pojechał do Monachium autokarem wypełnionym aktywistami, partyjnymi aparatczykami i dziennikarzami. Kiedy nastał czas powrotu do Polski, nie zjawił się na miejscu odjazdu... Dopiero kilka lat później okazało się, że poprosił Niemców o azyl i dostał zgodę na osiedlenie się w RFN.

W Polsce natychmiast uruchomiona została propagandowa machina mająca za zadanie oczernić byłego mistrza. Nazwisko Badeńskiego znalazło się na czarnej liście - Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk wydał zakaz pisania i mówienia w mediach o sportowcu. Andrzej Badeński po prostu przestał istnieć... Rok po tym, jak został w Niemczech Zachodnich, jedna z polskich gazet podała informację, że go zamordowano. Od razu pojawiły się plotki, że lekkoatletę dopadła "ubecja". Tymczasem Badeński skończył norymberską Techniczną Szkołę Filmową, został technikiem dźwięku i podjął pracę w jednej z niemieckich stacji telewizyjnych.

Po ucieczce z Polski Andrzej Badeński zerwał kontakt ze wszystkimi znajomymi. Rzadko odzywał się nawet do najbliższych - byłej żony Bożeny i syna Borysa. Nie ułożyło mu się też z drugą żoną, Niemką, z którą miał córkę... Nie miał problemów finansowych, ale pod koniec życia zaczął chorować, zdziwaczał, coraz więcej pił. W końcu trafił do domu starców w Taunusstein, skąd podobno latem 2008 roku został przeniesiony do zamkniętego zakładu dla alkoholików w Bad Schwalbach.

Skończył w przydrożnym rowie

O tym, że 28 września 2008 roku odszedł w kompletnym zapomnieniu, polskie media poinformowały dopiero rok później. Oficjalnie - zmarł w szpitalu z powodu powikłań po zawale. Nieoficjalnie - popełnił samobójstwo, bo nie miał już siły walczyć z nałogiem, a jego ciało znaleziono w przydrożnym rowie (nie było przy nim żadnych dokumentów i ponoć właśnie dlatego aż rok trwało ustalenie jego tożsamości). Mówiono też, że został zamordowany.

Okoliczności śmierci sławnego niegdyś polskiego sportowca do dziś owiane są tajemnicą...

***

Więcej newsów o gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo, wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym Instagramie!

Ewa Chodakowska miała koronawirusa. Teraz radzi, jak wzmocnić odporność

Tak mieszka Doda! Ale luksusy!

Podwyżki cen prądu dla wszystkich

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy