Andrzej Rybiński znalazł sposób, żeby nie płacić czynszu! "Sporo zaoszczędziłem"
Andrzej Rybiński, który pół wieku temu święcił triumfy, występując u boku ówczesnej żony Elizy Grochowieckiej jako „brzydsza” połowa duetu Andrzej i Eliza, od lat mieszka na wsi i uważa, że oszczędza dzięki temu sporo pieniędzy. Ostatnio dokładnie to sobie obliczył i doszedł do wniosku, że inwestycja w dom za miastem była po prostu strzałem w dziesiątkę!
Gdy na początku lat 70. ubiegłego wieku Andrzej Rybiński założył razem z żoną Elizą Grochowiecką i przyjacielem Zbigniewem Hołdysem grupę Andrzej i Eliza, nie spodziewał się aż tak wielkiego sukcesu, jaki udało mu się odnieść. Co prawda i małżeństwo, i zespół już dawno się rozpadły, a po Elizie ślad zaginął, on nadal należy do grona najpopularniejszych "dinozaurów" polskiej piosenki.
"Lata lecą, bywam zmęczony koncertami, ale po powrocie do domu wystarczy mi tylko kilka dni, bym zaczął tęsknić. Kocham moją pracę i publiczność. Występowanie dla niej jest niczym ładowanie baterii" - twierdzi 73-letni piosenkarz, gitarzysta i kompozytor.
Wykonawca hitu "Nie liczę godzin i lat" już ponad trzy i pół dekady po koncertach wraca do domu, który razem z drugą żoną - Jolantą Szymańską, członkinią legendarnej Pro Contry - wybudował w otulinie Puszczy Kampinowskiej.
"Gdy w 1985 roku po raz pierwszy przyjechaliśmy tutaj z żoną i naszym sześcioletnim wtedy synkiem, była tu zwyczajna łąka, na której pasły się krowy. Kacper się na tej łące położył, rozłożył ręce i powiedział: "Mamusiu, tatusiu, czy wiecie, że to jest taki mały kawałek kuli ziemskiej tylko nasz?". Wkrótce potem kupiliśmy tę działkę" - opowiadał Andrzej Rybiński w wywiadzie dla radiowej Jedynki.
Żona muzyka nie od razu była przekonana do przeprowadzki na wieś. Nie podobało się jej, że do ich posesji nie prowadzą żadne porządne drogi, a przecież trzeba było zawozić syna do szkoły, martwiła się, że trzeba sporo zainwestować, by wybudować dom z jej marzeń.
"Dopiero jak razem z robotnikami położyliśmy tynki, podłogi i wykończyli wszystko, żona powiedziała, że jest ładnie i że będziemy tu mieszkać" - wspominał Andrzej na łamach "Faktu".
Dziś Jolanta Szymańska nie wyobraża sobie mieszkania w mieście...
"Czasami wsiadamy z żoną do samochodu i nocą jedziemy do stolicy. Lubimy popatrzeć, jak zmienia się to naprawdę europejskie miasto. Ale do Warszawy już nigdy na stałe nie wrócimy" - opowiadał niedawno piosenkarz w rozmowie z "Super Expressem".
200-metrowy dom stojący na ogromnej działce w oddalonej o zaledwie 30 kilometrów od centrum Warszawy miejscowości to duma Andrzeja Rybińskiego.
"To jest dokładnie to, o co mi chodziło. Azyl... Mamy tu ciszę, czyste powietrze, spokój" - opowiadał "Angorze".
Andrzej Rybiński jest przekonany, że mieszkając we własnym domu na wsi, zaoszczędził mnóstwo pieniędzy.
"Pewne spore inwestycje trzeba robić, ale raz na wiele lat, ale gdybym zdecydował się zamieszkać w Warszawie, musiałbym zgodzić się na płacenie czynszu co miesiąc" - tłumaczył dziennikarce tygodnika "Świat i Ludzie".
Wokalista wyliczył niedawno, że kwoty, jakie musiałby regularnie wydawać na opłaty za mieszkanie, są dużo wyższe niż te, które wydaje na utrzymanie domu.
"Ostatnio, przy wymianie pokrycia dachowego, zrobiłem sobie kalkulację, z której wynika, że sporo zaoszczędziłem. Wydaję mniej niż mieszkańcy stolicy" - wyznał.
"Poza tym obecna wieś to już nie jest to samo, co my pamiętamy z naszego dzieciństwa. Może być piękna, malownicza i nowoczesna. Reasumując - nie zamieniłbym się" - dodał.
Choć Andrzej Rybiński już od paru lat mógłby cieszyć się życiem emeryta, nie zamierza przestać pracować. Cieszy się, że wciąż ma fanów, którzy czekają na jego nowe piosenki, a niedawno zadeklarował, że jako artysta nie powiedział jeszcze ostatniego słowa...
Zobacz też:
Andrzej Rybiński miał wypadek. Auto do kasacji
SZOK! Sąsiadka Kubackich wyjawiła, co mówi się na wsi. Wieści o stanie Marty porażają!