Andrzej Sankowski składa apelację. To nie koniec wojny z Evą Minge!
Pierwszą bitwę wygrała Eva Minge (47 l.), ale chirurg Andrzej Sankowski wie swoje i składa apelację.
Wybitny specjalista w dziecinie medycyny estetycznej z pięćdziesięcioletnim stażem oraz właściciel znanej i cenionej kliniki w programie telewizyjnym "Na językach" wziął pod lupę twarz projektantki i stwierdził, że nie tylko nosi ona ślady operacji plastycznych, ale i jest przykładem źle (!) zrobionego liftingu.
Eva Minge, którą media od lat podejrzewają o to, że poddawała się takim zabiegom, skierowała sprawę do sądu.
Ten, po dokładnym zbadaniu, uznał, że gwiazda nie przeszła żadnych operacji plastycznych, a jej wygląd jest wyłącznie dziełem natury.
Z wyrokiem nie zgadza się jednak doktor Sankowski!
- Jest kuriozalny. Dla mnie sprawa nie jest zakończona. Złożyłem wniosek o uzasadnienie wyroku. Będę składał apelację - mówi "Twojemu Imperium", dodając, że przyjęcie wyroku byłoby dla niego równoznaczne z ośmieszeniem się jako specjalisty.
Choć sprawa nie jest jeszcze zakończona, projektantka wizytuje już telewizje śniadaniowe, obwieszczając swój sukces. Na Facebooku głos zabrał także jej syn Oskar, nazywając Sankowskiego... "siurkiem".
"Kobietę ma prawo tak zwyczajnie po ludzku boleć że jakiś siurek pozwala sobie robić na niej przelot, że przez lata redaktorzyny portali zadowalających potrzebe polaczkowatego 'zajeżdzania' pozwalaly sobie na potwarz w jej kierunku.
Zastanówcie się co czulibyście gdyby ktoś na każdym kroku starał się Wam dopierdolić, mimo osiąganych sukcesów (co jest sprawą drugorzędną), ale przede wszystkim mimo tego że jesteście dobrymi ludźmi.
Niestety, te konowały i pozbawione empatii karykaturki zasłaniają się szklanym ekranem i wyświechtaną wolnością słowa - bo przecież łatwo się domyślić co by się stało gdyby ktoś odważył się na to, chociażby w mojej obecności. Wypierdoliłbym zęby i skierował do chirurga plastycznego z NFZ (pardon my french)" - napisał Oscar (pis. oryg.).