Andrzej Stękała był bliski odejścia ze sportu! Wzruszająca historia polskiego skoczka
W trwającym obecnie Pucharze Świata Andrzej Stękała (25 l.) radzi sobie całkiem nieźle. Teraz idzie mu świetnie, ale mało brakło, a na zawsze porzuciłby marzenia o karierze sportowej. Kiedy nie widział już wyjścia, z pomocą przyszli mu przyjaciele…
Pochodzący z Zakopanego skoczek zanim stał się sławny i zaczął odnosić sukcesy w sporcie borykał się z trudną sytuacją finansową.
Jak ujawnił "Super Express" pracę w karczmie „Chata Zbójnicka” zaczął w 2017 roku. Najpierw zmywał naczynia, potem awansował na kelnera. Mimo że gości obsługiwać zaczął w zastępstwie za kolegę, to szefowie natychmiast docenili jego umiejętność nawiązywania kontaktu z ludźmi…
„Ma świetny kontakt z ludźmi. Jest szczery, zabawny i otwarty. Klienci go pokochali i wciąż o niego pytają” - opowiadał współpracownik Krzysztof Kluś w rozmowie z "Super Expressem".
Stękała pracował od czterech do sześciu godzin dziennie, potem ściągał fartuch i biegł na trening. Natłok obowiązków i zmęczenie omal nie doprowadziło go do całkowitego zwątpienia i porzucenia skoków. Na szczęście w chwilach załamania Andrzej miał obok siebie prawdziwych przyjaciół.
„Zawsze wierzyliśmy w niego i nie pozwalaliśmy na myślenie o rzuceniu skakania” - czytamy w "Super Expressie".
Jak się okazało, w miejscu pracy wszyscy wierzą, że świetny występ na Pucharze Świata to dopiero wstęp do sukcesów Stękały w sporcie. Kibicują mu, ale nie mają zamiaru rezygnować z tak dobrego pracownika i nadal liczą, że kiedyś wróci zabawiać ich gości...
„Andrzej nadal u nas pracuje! Nie zwolniłam go przecież. Teraz po prostu ma urlop” – wyznała właścicielka karczmy w rozmowie z "Super Expressem".