Ania Wyszkoni w "Na dobre i na złe"
Duże, ciemne okulary, posągowa mina i nerwowe rozglądanie się na boki. W ten sposób w Leśnej Górze pojawi się gwiazda filmowa - Kalina Wach. W jej rolę wcieli się Ania Wyszkoni, wokalistka zespołu Łzy.
Kalina Wach nie ucieknie od ciekawskich spojrzeń innych pacjentów oraz zainteresowania prasy. Zgłosi się do doktora Burskiego [w tej roli Artur Żmijewski - przyp. red.] z powodu przepukliny po urodzeniu dziecka. Ale znając renomę doktora Burskiego, poprosi go, by przy okazji operacji poprawił też... plastykę jej brzucha.
Kuba nie będzie chciał ulec prośbie pacjentki. Jednak dyrektorka Żak [Ewa Kasprzyk - przyp. red.], zachwycona obecnością gwiazdy tego formatu w szpitalu, będzie przekonywać lekarza do podjęcia się tego wyzwania. Występ Ani Wyszkoni zobaczymy już w 412. odcinku "Na dobre i na złe", 11 czerwca. A jak wokalistka wspomina pracę na planie?
Skąd pomysł, żeby zagrać w "Na dobre i na złe"?
Ania Wyszkoni: - Pojawiła się propozycja zagrania w serialu i z przyjemnością ją przyjęłam. Nie należę do tych piosenkarek, które chcą nagle zostać aktorkami, tylko po prostu lubię wyzwania. A ten epizod traktuję jak przygodę. Tym bardziej, że "Na dobre i na złe" ma swoją historię i renomę.
To było dla ciebie pierwsze tego typu doświadczenie?
A.W.: - Tak. Jestem osobą ambitną, lubię się sprawdzać w nowych sytuacjach. Gdy tylko pojawiłam się na planie, bardzo ważne było dla mnie to, żeby reżyser od razu przekazywał mi swoje uwagi, bym wiedziała w jaką stronę chce mnie pokierować. Współpraca była bardzo dobra, dlatego mam nadzieję, że końcowy efekt naszej pracy też będzie fajny.
Twoja bohaterka - Kalina Wach - to prawdziwa gwiazda...
A.W.: - Myślę, że to ciekawa postać do zagrania, bo poznajemy jej wiele twarzy. Stanowcza i odważna w rozmowie z dyrektor szpitala, a w poczekalni cicha i spokojna, udająca osobę incognito. Rozmawiając z doktorem Burskim byłam kokietką, która próbuje go oczarować czy nawet poderwać! Byłam Kaliną w wielu odsłonach. Wcielanie się w nią, to dla mnie podobna sytuacja do wyjścia na scenę. Prywatnie jestem raczej spokojna, a wychodząc na scenę zamieniam się w wulkan energii.
Kalina czuje presję otoczenia i show-biznesu. Rozumiesz pod tym względem swoją bohaterkę?
A.W.: - Dzisiejsze czasy - w dobie Internetu i anonimowości w sieci - są trudne dla osób publicznych. W serialu pojawia się taki moment, kiedy Kalina ma kłopot z niemiłymi komentarzami w Internecie na swój temat. Dotyczą jej wyglądu, zachowania, wypowiedzi... A to jest moja codzienność. I nie da się od takiej krytyki zupełnie odciąć. Takie komentarze bolą i nikt mi nie powie, że można obok tego przejść obojętnie.
Kalina chce poprawić swój wygląd. Myśli, że jest to winna swoim fanom - ludziom, którzy o niej czytają...
A.W.: - To pewnego rodzaju presja wywierana na wszystkich osobach popularnych, aby byli przykładem piękna. Każdy na okładce magazynu wygląda pięknie, bo mamy Photoshopa, z którego się korzysta. A ludzie tracą poczucie rzeczywistości.
Jaka była twoja pierwsza scena do zagrania?
A.W.: - Zaczynaliśmy od końca, czyli po operacji Kaliny. Byłam podenerwowana przed wejściem na plan i to akurat mi sprzyjało, bo ta scena wymagała sporo emocji. Wydaje mi się, że przez moje nerwy nie musiałam specjalnie grać (śmiech). Potem czułam się już coraz swobodniej.
I jak się czułaś na planie?
A.W.: - Bardzo przyjemnie. W "Na dobre..." pracuje bardzo zgrana i fajna ekipa. Każda przerwa wypełniona jest sympatycznymi rozmowami albo zaciętymi dyskusjami. A co najważniejsze - nie czułam się tak jak nowa, czy ktoś obcy, a tylko jak część zespołu!
Małe dzieci często deklarują, że będą gwiazdami estrady lub filmu. Czy ty wahałaś się, jaką drogą pójść?
A.W.: - Na scenie występuję od najmłodszych lat i zawsze stawiałam na śpiewanie. Nie miałam konkretnie sprecyzowanego planu B. Uważam jednak, że zawód artystyczny wymaga wielu wyrzeczeń i odwagi. Sądzę również, że film, teatr i śpiewanie to zajęcia ściśle ze sobą powiązane.
Jesteś oswojona z kamerami, ale może coś cię zaskoczyło na planie?
A.W.: - Jest jedna zasadnicza i ważna różnica między planem teledysku, a planem filmowym. W teledyskach nie ma kwestii mówionych. Przyznam, że sceny z długimi dialogami były dla mnie największym wyzwaniem.
Trudno było ci coś zagrać?
A.W.: - To było dla mnie nowe doświadczenie. Jestem perfekcjonistką. Rzadko jestem zadowolona w stu procentach. Reżyser był zadowolony, a ja ciągle pytałam czy jest dobrze. Aktorzy uczą się swojego zawodu latami. Ja miałam na to dwa tygodnie. Swoje doświadczenie sceniczne również zdobywam od wielu lat. Ciągle chcę się rozwijać. Nie mogę powiedzieć, że ta rola to była dla mnie bułka z masłem, ale jestem artystką i dobrze się czuję przed kamerą.
- Reżyser był mną miło zaskoczony. Ucieszyły mnie też słowa Ewy Kasprzyk, która po zakończeniu zdjęć dowiedziała się, że to jest moja pierwsza przygoda z aktorstwem. Powiedziała wtedy, że jak na pierwszy raz było świetnie. To bardzo budująca opinia, zwłaszcza gdy padła z ust tak znakomitej aktorki, jak Ewa Kasprzyk, którą od lat uwielbiam i podziwiam.
Skoro raz spróbowałaś, to masz plany, aby częściej pokazywać się na ekranie?
A.W.: - Nie mam takich planów. Nie odrzuciłabym oczywiście ciekawej propozycji, ale swoją energię skupiam na śpiewaniu i tworzeniu nowych piosenek. Mam również świadomość tego, że nie jestem profesjonalną aktorką. Rolę Kaliny zagrałam instynktownie. Gdybym chciała zająć się aktorstwem zaczęłabym od szkoły i nauki tego zawodu. Wszystko przede mną, ale teraz koncentruję się na muzyce.
A czy w muzyce czekają cię nowe wyzwania?
A.W.: - Trwa letnia trasa koncertowa. W tym roku koncertuję zarówno ze swoim zespołem i materiałem z solowej płyty, jak i ze Łzami. Koncerty w plenerze to bardzo duże przedsięwzięcia. Wymagają sporo przygotowań. Ze Łzami koncertuję od wielu lat, z muzykami z projektu solowego od niedawna. Mamy więc dużo prób. Do tego dochodzi promocja i wywiady. W tym wszystkim musi się jeszcze znaleźć czas dla dziecka i najbliższych. Ale tak dysponuję swoim czasem, aby rodzina na tym nie cierpiała. Krótko mówiąc: czekają mnie kolejne pracowite miesiące.
Rozmawiała: Joanna Rutkowska