Reklama
Reklama

Anita Lipnicka wciąż tęskni za tatą

W dzieciństwie miała lepszy kontakt z ojcem niż z mamą. Po jego nagłej śmierci długo nie mogła odzyskać równowagi. Nadal jej go brakuje.

"Bez niego nie ma już domu" - te wzruszające słowa Anita Lipnicka (44 l., sprawdź!) powiedziała o swoim tacie. Odszedł 14 lat temu, artystka była wtedy w drugim miesiącu ciąży.

Czas nie zabliźnił ran. Gdy jeździ do Piotrkowa, by odwiedzić mamę, która nadal tam mieszka, ma mieszane uczucia. Wtedy szczególnie mocno doskwiera jej tęsknota za ojcem. Każdy kąt przywołuje w pamięci chwile spędzone razem.

Pamięta, jak tata uczył ją pływać i łowić ryby. Pielęgnuje te wspomnienia jak najcenniejszy skarb. To on zaraził ją miłością do przyrody.

Reklama

- Jeśli raz na jakiś czas nie wyjadę nad jezioro, rzekę czy do lasu, umieram - mówi i podkreśla, że rodzic też taki był.

Rozpieszczał swoją córeczkę. Rozpierała go duma, gdy podczas zakładowej gwiazdki u niego w pracy 10-letnia Anitka po raz pierwszy zaśpiewała do mikrofonu...

Wkrótce tata wyjechał na rok na kontrakt do Iraku. Miał konkretny fach w ręku - był elektrykiem, a zarobki w dewizach znacząco poprawiły poziom życia rodziny.

Ale córce nic nie mogło wynagrodzić tęsknoty za ukochanym tatą. Bardzo przeżywała rozłąkę. - Do tego stopnia, że nie mam z tamtego okresu prawie żadnych wspomnień z mamą ani z bratem - mówi.

Tak jakby bez taty świat przestał dla niej istnieć...

Los rozdzielił ich na zawsze, gdy była już dorosłą kobietą. Przeżywała wtedy wspaniały okres w życiu, z Johnem Porterem (sprawdź!) oczekiwali narodzin córki.

Nieszczęście spadło na nią jak grom z jasnego nieba. Pewnego sierpniowego dnia 2005 roku zadzwonił telefon i jakiś obcy człowiek powiedział, że jej tata nie żyje. Nie mogła w to uwierzyć.

- Zmarł nagle, w tragicznych i dziwnych okolicznościach, to był nieszczęśliwy wypadek - mówi.

Tragedia wydarzyła się podczas urlopu nad jeziorem, nad którym wiele razy wypoczywali wspólnie. - Pstryk! Człowiek znika. Rach-ciach i jest już po nim - pisała pełna bólu i tęsknoty.

Nigdy nie pogodziła się z tą stratą. Długo nie mogła dojść do siebie. Jej rozpacz wpłynęła też na dziecko, które nosiła pod sercem. - Jak Pola się urodziła, była cała roztrzęsiona. Dużo płakała - wspomina.

To jeszcze bardziej załamywało jej mamę. - Pewnego razu pojechałam do szpitala, położyłam ją na przewijaku i powiedziałam, że już dłużej nie dam rady - opowiada.

Z czasem odnalazła się w macierzyństwie. Ale gdy patrzy z miłością na córkę, czuje żal, że ukochany tata nie poznał wnuczki. Wie, że dla 13-letniej dziś Poli byłby tak wspaniałym dziadkiem, jak dla niej ojcem...

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:


Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Anita Lipnicka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy