Anita Sokołowska była wstrząśnięta, gdy usłyszała to od dyrektora syna. Prawda ją zabolała
Przez pandemię i przymusowe bezrobocie Anita Sokołowska (44 l.) dużo czasu spędziła w domu i wreszcie mogła nacieszyć się rodziną. W domu był też jej życiowy partner, reżyser teatralny (obecnie zastępca dyrektora Biennale Warszawa) Bartosz Frąckowiak. Aktorka mówi, że izolacja umocniła rodzinne więzy. Teraz czeka ją kolejne wyzwanie, 1 września jej siedmioletni syn Antoś po raz pierwszy poszedł do szkoły. Anita Sokołowska zdradza tygodnikowi "Świat i Ludzie", jak wygląda jej nowe życie.
Ciężko się z tobą umówić na rozmowę, bo ciągle pracujesz... Chyba jesteś z tego powodu bardzo zadowolona?
- Bardzo. Od połowy czerwca kręcimy nowe odcinki "Przyjaciółek". W przeciwieństwie do wielu koleżanek aktorek mam więc stałą pracę...
Nie jest już tajemnicą, że w ekipie "Przyjaciółek" zdiagnozowano przypadki koronawirusa. Jak teraz wygląda praca na planie serialu?
- Trochę się zmieniła. Cała ekipa techniczna chodzi w maseczkach, a podczas kręcenia zdjęć staramy się przebywać w większej odległości od siebie, żeby się ze sobą nie stykać. Na planie zawsze jest lekarz, mamy badaną temperaturę, a nowe osoby, które pojawiają się w pracy mają robione testy przesiewowe na obecność koronawirusa. Wszystko jest dobrze zorganizowane, ale i tak nie ma pewności, że się nie zarazimy. Mam jednak nadzieję, że nie...
Jak długo byłaś bezrobotna?
- Ponad cztery miesiące, od początku marca do połowy czerwca. Powiem szczerze, że mam mieszane uczucia z tym związane. Martwiłam się o swoje życie, dziecko, pracę i zastanawiałam się nad sensem życia. Jak zresztą chyba wszyscy. Ale z drugiej strony - po raz pierwszy poczułam, co to znaczy normalne domowe życie. Nagle mogłam nacieszyć się swoją rodziną. Nie ukrywam, że dużo mi to dało. Cały czas byłam ze swoim synkiem i narzeczonym. Dzięki temu bardzo się do siebie zbliżyliśmy. To są te dobre strony izolacji.
Ale mimo wszystko musiał to być dla was ciężki sprawdzian?
- Wiele par nie przetrwało tego czasu. Mieliśmy to szczęście, że nasz syn Antoś chodził dopiero do zerówki i nie mieliśmy lekcji online. Jeśli w jednym pomieszczeniu ktoś pracuje, a inna osoba się uczy, to trudno to pogodzić. U nas jedyną osobą, która pracowała zdalnie był mój narzeczony, więc było nam o wiele łatwiej. Bartek jest artystą i reżyserem teatralnym, pracuje w instytucji kulturalnej. Na szczęście cały czas miał pracę.
Twój syn Antoś ma siedem lat i w tym roku poszedł do pierwszej klasy. Jak wyglądało rozpoczęcie roku szkolnego? Popłynęła jakaś łezka?
- Nie popłynęła... nie zdążyła. Wszystko trwało zaledwie pół godziny. Było tylko krótkie powitalne spotkanie pierwszoklasistów i potem grzecznie rozeszliśmy się do domów. Wszystko ze względu na zagrożenie koronawirusem. Przyznam, że bardziej płakałam, kiedy dyrektor szkoły zrobił nam wcześniej zebranie online. Opowiadał wtedy obostrzeniach, które będą obowiązywały w szkole Antosia. Nie dość, że moje dziecko przeżywało trudny dla siebie moment, bo po raz pierwszy miało pójść do szkoły, to jeszcze dochodził do tego obowiązek noszenia maseczek, brak możliwości kontaktu z dzieckiem i... pożyczania kredek od kolegów. To był dla mnie bardzo trudny moment.
Antoś ucieszył się z tego, że poszedł do szkoły?
- Najchętniej zostałby w domu z mamusią i tatusiem (śmiech). Ale to już niemożliwe.
Rozumiem, że zeszyty i kredki wybrał sobie sam?
- Wszystko wybieraliśmy razem z Antosiem jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego. Sam decydował jakie chce mieć okładki zeszytów i długopisy i bardzo się tym cieszył. Teraz jest na etapie kochania zwierzątek, więc wszystkie zeszyty mają okładki ze zwierzakami (śmiech).
Chce pójść w twoje ślady i zostać aktorem?
- Nie, na razie chce konstruować roboty! Ale ma jeszcze sporo czasu do namysłu. Zobaczymy czy wytrwa w swoich postanowieniach...
A mieliście czas na rodzinne wakacje?
- Nie za bardzo, bo od czerwca ciągle pracowałam. Jak miałam trochę wolnego, to wyjeżdżaliśmy na kilka dni. Oczywiście tylko po Polsce. Nie mogłam sobie pozwolić na wyjazd za granicę, bo obawiałam się, że granice z dnia na dzień mogą zostać zamknięte i po powrocie czekać mnie będzie kwarantanna. Po co ryzykować?
To jakie masz teraz plany zawodowe?
- Cały czas kręcimy nowe odcinki "Przyjaciółek". Poza tym wróciłam do teatru. Na brak pracy nie narzekam i to jest najważniejsze. Mam też inne propozycje, ale póki co nie chcę zapeszać. Mogę tylko powiedzieć, że jestem pełna optymizmu.
***
Zobacz więcej materiałów wideo: