Anna Bardowska z „Rolnik szuka żony" ma już dość. Potwierdziła zmiany
Anna i Grzegorz Bardowscy dopiero co wprowadzili się do nowego domu, a już pojawiły się problemy. Jak wie każdy, kto ma za sobą jakikolwiek remont, przydatność niektórych mebli czy rozwiązań architektonicznych wychodzi na jaw dopiero z czasem. Bardowska przekonała się o tym na własnej skórze.
Chociaż od przygody Bardowskich z programem „Rolnik szuka żony” minęło już 9 lat, Anna Bardowska świetnie sobie radzi z gospodarowaniem popularnością, zdobytą w programie.
Gdyby nie wystąpiła w TVP, być może dłużej szukałaby wydawcy dla swojej dedykowanej dzieciom książki „Skarby wsi”, a prezydent nie wpadłby z gospodarską wizytą.
Nie wszystko jednak się udało. Na fali telewizyjnej i instagramowej popularności Bardowska postanowiła otworzyć własny sklep odzieżowy pod chwytliwą nazwą „Pusto w szafie”. Niestety, biznes Ani nie cieszył się wystarczającą popularnością, by przetrwać.
Niewykluczone, że na decyzji Bardowskiej o jego zamknięciu mógł też zaważyć brak czasu. Anna przez wiele miesięcy była zaangażowana w budowę i wykończenie domu, który wraz z Grzegorzem postawili na należącej do nich działce.
Wnętrze składa się z czterech sypialni, dwóch garderób, dwóch łazienek, salonu z jadalnią, otwartej kuchni i pomieszczeń gospodarczych: spiżarni i pralni. Do domu przylega garaż i dwa tarasy, a na piętrze zaprojektowano dwa balkony.
Chociaż nie brakowało osób, którym elewacja domu kojarzyła się z zakładem pogrzebowym, Bardowska zapewniała, że wnętrza wszystko rozjaśnią.
Nie do końca się to udało, zwłaszcza w kuchni, gdzie Anna zdecydowała się na ciemne, matowe szafki. Jak wyznała potem rozmowie z fanami, to był błąd.
Trudno powiedzieć, dlaczego wcześniej nie przyszło jej do głowy, że na takiej powierzchni będzie widać każdy odcisk palca i każdą smugę, w każdym razie odkryła to dopiero z czasem. Podobnie było z kanapą w salonie. Bardowska na własnej skórze przekonała się, że coś, co dobrze wygląda na zdjęciach w magazynie wnętrzarskim, niekoniecznie sprawdza się w codziennym użytkowaniu. Jak wyznała rozgoryczona na Instagramie:
„Jak ja nie cierpię tej kanapy. Codziennie trzeba trzepać każdą poduchę... bo inaczej wygląda jak legowisko psów”.
To nie pierwszy raz, gdy Bardowska dzieli się refleksjami na temat kanapy. To, że ma wobec niej mieszane uczucia, sygnalizowała już rok temu. Jak wtedy wyznała:
„Z jednej strony jest wygodna, z drugiej strony jest sporo przy niej roboty, bo żeby ładnie wyglądała to te wszystkie poduchy trzeba wytrzepać, ułożyć i wtedy wygląda ok. Pewnie z uwagi na wygodę kupiłabym ją drugi raz, ale pewnie bez tych poduch łatwiejsze są w utrzymaniu”.
Rok później Bardowskiej wyraźnie skończyła się cierpliwość. Jak można wywnioskować z jej nowego wpisu, los kanapy wydaje się przesądzony:
„Dostałam dużo wiadomości na temat kanapy. Kto ma taką z poduchami to też mówi, że jej nienawidzi i tylko czeka kiedy już będzie stara żeby zmienić. Ja już coraz bardziej myślę o tym, żeby ją zmienić i powoli się rozglądam za czymś, ale też żeby tą wykorzystać. No, nie cierpię jej”.
Zobacz też:
Manowska zabrała głos ws. Ani Badowskiej: "Nie miałam pojęcia"
Bardowska wreszcie się przyznała. Przez rok ukrywała małżeńskie kłopoty
Kryzys w rodzinie Bardowskich? Anna przerwała milczenie i przekazała wieści